Instytut Studiów nad Wojną (ISW) przeanalizował mobilizację w Rosji i przekazał, że jest "mało prawdopodobne", aby Rosja zrekrutowała żołnierzy potrzebnych do obsadzenia nowych formacji. A to oznacza, że nie będzie w stanie rozwijać swoich sił zbrojnych, a musi skupić się na utrzymaniu obecnych jednostek, które walczą w Ukrainie.
Rosjanie tracą dziennie setki żołnierzy, co jest konsekwencją ich taktyki i posyłania do boju kolejnych fal piechoty i ciężkiego sprzętu, bez względu na straty. Te "mięsne ataki" mają im dać sukces pod Awdijiwką czy w Bachmucie, ale kończą się kolejnymi klęskami. Rosjanie nie będą w stanie obsadzać kolejnych formacji w pełnym zakresie, zgodnie z ich zapotrzebowaniem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Rosji Dmitrij Miedwiediew stwierdził niedawno, że dziennie ponad 1600 osób zawiera kontrakty z armią, a od początku roku do sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej dołączyło już 385 tysięcy osób. Cóż z tego, skoro część uzupełniła braki, a te stale rosną? Na froncie poległo już 297 120 Rosjan, żołnierzy wciąż brakuje.
Kreml traci setki ludzi dziennie na wojennym froncie
Jest ich za mało, by pokonać Ukrainę na froncie i żeby uzupełnić braki. Władze liczą, że jesienny przymusowy pobór - ogłoszono go od 1 października 2023 - ma dać nawet 300 tysięcy nowych "mobików". Większość z nich, słabo wyposażona i wyszkolona, trafi na front i szybko zginie. Część odniesie rany i nie będzie zdolna do walki. Maszynka do mięsa pracuje więc na pełnych obrotach.
Na Kremlu ze stratami ludzkimi nikt się nie liczy. Wojsko ma osiągnąć cele za wszelką cenę.
Rosja zamierza w 2024 roku utworzyć nowe formacje wojskowe: 19 brygad, 49 pułków i jedną flotyllę, a wszystko w ramach zakrojonej na szeroką skalę reformy wojskowej. Kto obsadzi stanowiska, gdy już teraz brakuje żołnierzy, którzy będą walczyć na froncie? Wszak Rosjanie nie mogą osłabiać swoich granic czy dosyłać żołnierzy z kluczowych dla interesów kraju baz. I tak już to robią.
ISW zauważył również, że rosyjskie władze w dalszym ciągu oferują żołnierzom nowe świadczenia socjalne, próbując zachęcić do udziału w wojnie przeciwko Ukrainie. Zwiększają zachęty, bo nadal mają nadzieję uniknąć kolejnej przymusowej mobilizacji, która będzie potrzebna wiosną. Dla Władimira Putina byłby to koszmarny scenariusz, tuż przed wyborami prezydenckimi w marcu 2024 roku.