Upały od kilku dni nie mają litości. Ci, którzy mogą pozwolić sobie na wypad nad wodę lub mają klimatyzację, są szczęściarzami. Gorzej ma młodzież i dzieci, które muszą uczęszczać do szkoły. Kilka komunikatów ze strony placówek podbiło w ostatnich dniach sieć, jednak wszystko zaczęło się od ogłoszenia, które pojawiło się w szkole w Łomży, a udostępniła je uczennica.
Dyrekcje szkół apelują, by "nie prowokować". Komunikaty skierowane są przede wszystkim do dziewcząt. Internauci wytknęli pewną niesprawiedliwość - dlaczego chłopcy w szkole mogą pojawić się w krótkich spodenkach, a dziewczęta nie?
Czytaj także: Krzysztof Jackowski miał wizję dotyczącą Euro 2020. Jasnowidz przewiduje tragiczne wydarzenia
Jednym ze sztandarowych argumentów rad pedagogicznych jest to, że chłopcy w ten sposób "nie mogą się skupić". Problem w tym, że gdy temperatury sięgają ponad 30 stopni, a uczennice muszą się zakrywać, również mogą mieć problemy ze skupieniem z powodu gorąca.
Jeśli ktoś argumentuje zakaz "rozpraszaniem chłopców", warto odpowiedzieć, że to przecież oni są odpowiedzialni za swoje zachowania - radzi edukatorka Anna Wiatrowska.
Szorty i bluzka na ramiączka nie mogą być schludne? - komentuje edukatorka seksualna Kasia Koczułap.
W sieci wywiązała się niemała dyskusja publiczna na ten temat. Czy ubiór motywowany warunkami pogodowymi jest prowokacją? Czy problem mają dziewczęta, czy ci, którzy nie mogą się skupić z powodu widoku odkrytych ramion?
Nigdy nie rozumiałam tych zasad i zawsze prowadziłam nierówną walkę z innymi nauczycielami żeby dać każdemu ubierać się jak chce. Teraz, gdy świadomość w tym temacie wzrasta, mam nadzieję, że więcej nauczycieli przestanie komentować „nieodpowiedni” strój uczniów i uczennic - pisze na Instagramie była nauczycielka.