Oblężony Kijów walczy z grupami dywersyjno-rozpoznawczymi. Kolejne dni przynoszą informacje o zatrzymaniach lub "unieszkodliwieniach" członów rosyjskich grup wojskowych, mających sabotować ukraińską obronę.
W poniedziałek pojawiła się - potwierdzona przez stronę ukraińską - wiadomość, że w Kijowie operują m.in. najemnicy z tzw. grupy Wagnera. Ma być ich 400 i mają jasno określony cel: zabić prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Ich wykrycie nie będzie łatwe, a stanowią oni realne zagrożenie.
To niejedyne grupy nieregularne. Według informacji, do których dotarło o2.pl, w mieście pojawili się także operatorzy z grupy Alfa, podległej Federalnej Służbie Bezpieczeństwa. To groźny, bardzo niebezpieczny przeciwnik. Prawdopodobnie przedostali się do Kijowa na długo przed jego oblężeniem, a być może przed wybuchem samej wojny na Ukrainie.
Grupa Alfa została stworzona w pierwszej połowie lat 70 XX wieku. Miała podlegać tylko dwóm osobom: szefowi KGB i sekretarzowi generalnemu KPZR. Jednostki miały się uzupełniać ze specnazem GRU - śmiertelnie niebezpiecznym wywiadem wojskowym.
Walczyli m.in. podczas radzieckiej inwazji na Afganistan. Na przełomie lat 80 i 90 zaliczyli kilka operacji, m.in. odbijania zakładników z porwanego samolotu w gruzińskim Tbilisi. Zachód przypomniał sobie o Alfie w 2002 i 2004 r., gdy czeczeńscy bojownicy zajęli teatr na Dubrowce i szkołę w Biesłanie.
Teoretycznie grupa przeszkolona jest do działań kontrterrorystycznych. Jak większość jednostek specjalnych może jednak "odwrócić" swoje zadania i prowadzić operacje dywersyjne i sabotażowe. Nie byłoby dziwnym wysłanie takich jednostek specjalnych do dokonywania tego rodzaju działań w Kijowie.
Rosyjscy dywersanci mają m.in. oznaczać specjalnymi markerami cele dla ataków lotniczych. Ukraińcy walczą z takimi grupami, jak potrafią. Liczne zdjęcia i nagrania z akcji oraz informacje o zatrzymaniach lub "unieszkodliwieniach" dywersantów dowodzą, że ukraiński kontrwywiad poczyna sobie w tym zakresie zręcznie.
Funkcjonariusze FSB pojawiali się także na granicy polsko-białoruskiej. Podczas ubiegłorocznego kryzysu granicznego między oboma krajami mieli pilnie obserwować - a być może też wspomagać - białoruskie służby, gdy polską granicę próbowali przekraczać nielegalnie migranci z Bliskiego Wschodu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.