Kilka dni temu posłanka KO Klaudia Jachira i posłanka Zielonych Urszula Zielińska informowały, że otworzyły filię biura poselskiego w Białowieży. Posłanki zapowiadały pomoc mieszkańcom miejscowości przy granicy polsko-białoruskiej. "Pomożemy z wnioskami o rekompensatę, porozmawiajmy o tym, jakie zmiany przyniesie nowa ustawa o ochronie granicy, służymy też pomocą w sprawach niezwiązanych z obecnym kryzysem" - pisały posłanki.
Na miejscu miały odbywać się dyżury poselskie, psychologiczne i prawne. Zgodnie z wcześniejszymi informacjami posłanki wybrały się w piątek 3 grudnia na Podlasie. Plan Jachiry i Zielińskiej jednak nie wypalił.
Policja odmawia Urszula Sara Zielińska i mnie wjazdu do pseudostrefy bez podania podstawy prawnej, mimo że pokazałyśmy umowę najmu, zarejestrowane biuro, legitymacje poselskie i pracownicze. Odesłali nas do straży granicznej, a straż.... do policji - informuje Klaudia Jachira w mediach społecznościowych.
Posłanka Zielonych w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" tłumaczyła, że na ich wjazd do Białowieży nie zgodził się patrol drogówki z warszawskiej Komendy Stołecznej Policji. Funkcjonariusze odsyłali posłanki do komendanta Straży Granicznej w Białowieży.
Kiedy zadzwoniłyśmy do jednostki SG w Białowieży, pod nieobecność tutejszego komendanta, mężczyzna, który odebrał telefon, stwierdził, że zgodę na nasz wjazd powinni wydać policjanci. Policjanci potem znów, że komendant SG. W międzyczasie podjechał kolejny policyjny radiowóz, z którego wysiadło kilku funkcjonariuszy i nas otoczyli. W końcu próbowałyśmy podjechać z drugiej strony Białowieży. Tu też zostałyśmy zatrzymane przez policyjny patrol, który zakazał nam dalszej jazdy - mówią posłanki w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Finalnie posłanki pojechały na policję, by złożyć zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy na służbie.
"Od 6 lat trwa to bezprawie, ale najgorsze co można zrobić, to się do niego przyzwyczaić" - podsumowała Klaudia Jachira.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.