Zwłoki zabitego mężczyzny najpierw wieziono ulicami stolicy Trynidadu i Tobago, a następnie zdjęto je z pokładu białego, ekskluzywnego karawanu i umieszczono przed świątynią. Ciało, ubrane w białe spodnie i różową marynarkę, a także modne, przeciwsłoneczne okulary, pozostawiono na krześle, a obok ułożono pogrzebowe wieńce.
To najgłośniejszy pogrzeb, o jakim mówi się ostatnio w tym kraju. Nic dziwnego - w końcu z pogrzebu zrobiono transmisję, która w internecie odbiła się głośnym echem.
Kościół, który znajduje się w Diego Martin, jest świątynią, w której rodzina zmarłego chciała go pochować, jednak nie wyrażono na to zgody. Wyrażono zgodę jedynie na mszę św. Z tego też powodu kiedy ciało przebywało na zewnątrz, wewnątrz ludzie modlili się za duszę zmarłego Che.
Dlaczego duchowni nie zezwolili na wprowadzenie ciała do wnętrza świątyni? Powodem był niestosowny strój, a także przede wszystkim to, że ciało przywieziono na krześle, a nie zamknięte w trumnie.
Che Lewisa zginął w wieku 29 lat, a jego ojciec Adlay Lewis, którego także postrzelono, w wieku 54 lat. Ojca Che pochowano innego dnia.
Wiele osób, które przybyły na pogrzeb, było zdziwionych widokiem świetnie ubranego mężczyzny, który siedział na krześle przed wejściem do świątyni. Jedni myśleli, że to manekin, a inni oburzali się, że "ten mężczyzna siedzi tak sobie przed wejściem i ani myśli, aby założyć maseczkę, a przecież trwa pandemia koronawirusa".
Sprawą dziwnego pogrzebu zajmuje się teraz prokuratura. Tak zdarzenie komentuje rzecznik prasowy miejscowej policji, Brent Batson.
Przewożenie osób w taki sposób to przestępstwo. Czyn podlega karze w wysokości 750 funtów. Policja będzie prowadzić dochodzenie w sprawie postępowania firmy pogrzebowej - tłumaczy funkcjonariusz.
Zdaniem władz kościelnych pogrzeb ten to zwyczajny brak szacunku dla ciała. Innego zdania jest jednak szef firmy pogrzebowej, który odpowiada za pomysł pochówku. Według niego nic złego się nie wydarzyło, a tego typu pogrzeb to "norma na zachodzie".