Wieloryby w okolicach Tasmanii są częstymi bywalcami. Rzadko jednak dochodzi do takich zdarzeń, jak ostatnio. W okolicy jednej z zatok, na płytkich wodach, znaleziono 270 wielorybów.
Czytaj także: Białoruś. Ujawniono dane 1000 milicjantów
Woda jest za płytka, by mogły samodzielnie wypłynąć. Część z nich fale wyrzuciły na brzeg. Zagraniczne media piszą, że 90 osobników zmarło. Bez pomocy człowieka resztę także czeka śmierć.
Dlatego policja i miejscowi ratownicy wielorybów zarządzili akcję ratunkową. Mają doświadczenie i dobrze wiedzą, co robić w takich sytuacjach. Problem w tym, że zazwyczaj pomagają jednemu osobnikowi, teraz mają na głowie prawie 300.
Czytaj także: Jeszcze rok. Twórca nowiczoka o Nawalnym
Biolog dr Kris Carlyon w rozmowie z BBC zdradził, jak będzie wyglądała akcja ratunkowa. Część wielorybów, ta która ma największe szanse na przeżycie, zostanie wyprowadzona na głębszą wodę dzięki pomocy ludzi.
Dla tych wielorybów, które utknęły w mule, trzeba będzie wywołać duże fale, które pomogą się im ruszyć. Biolog uspokaja, że niektóre grindwale na brzegu mogą przeżyć nawet 5 dni. Uczestnicy akcji pracują non stop, by jak najszybciej pomóc zwierzętom.
Zagadką pozostaje jednak dlaczego uciekły na płytkie wody. Biolog dr. Carlyon w rozmowie z BBC powiedział, że wieloryby to zwierzęta silnie stadne.
Wystarczyło, że jeden z nich poczuł się gorzej i zboczył z trasy. Reszta podążyła za nim. Jest też możliwość, że wieloryby czegoś mocno się wystraszyły. Dlatego sprawę bada również tasmańska policja.