Aleksandra Wesołowska działała dla "Super Expressu" w rejonie Warszawy. Opisywała wydarzenia kulturalne i donosiła o tym, co dzieje się w stolicy.
W pewnym momencie jej świat legł w gruzach. Wszystko za sprawą porażającej diagnozy lekarzy - wykryli u niej SLA (stwardnienie zanikowe boczne). Medycy dawali jej tylko dwa miesiące życia.
Nie wiem, czy doczekam do końca roku. Trzymajcie za mnie kciuki - mówiła Wesołowska swoim redakcyjnym kolegom.
Choroba postępowała, w związku z czym Aleksandra musiała zrezygnować z pracy. SLA odbierało jej możliwość chodzenia, chwytania, a później też mówienia.
To choroba nieuleczalna, agresywna i bezlitosna, która robi z człowieka roślinę, a w końcu zabija. Nigdy nie pytałam "dlaczego ja?", zamiast użalać się nad sobą, walczyłam - mówiła Ola Wesołowska, cytowana przez "SE".
Aleksandra Wesołowska przegrała nierówną walkę
Choć lekarze po postawieniu diagnozy dawali jej dwa miesiące życia, to ostatecznie Wesołowska walczyła z SLA aż przez osiem lat. Zmarła w piątek 23 września w szpitalu, w wieku 46 lat.
Przez ostatnie lata choroba uwięziła ja w ciele. Ola nie mogła zrobić już nic bez pomocy - spostrzega "SE".
Mimo wielu przeciwności losu, starała się utrzymywać dobry humor. Do końca walczyła o resztki samodzielności. Porozumiewała się przy pomocy komunikatora sterowanego wzrokiem.
My na zawsze zapamiętamy nasza redakcyjną koleżankę jako energiczną, empatyczną, uśmiechniętą, piękną, czarnowłosą reporterkę. Żegnaj Olu… - tymi słowami Wesołowską żegnają zrozpaczeni koledzy i koleżanki z redakcji "Super Expressu".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.