Na niebezpieczny trend zwróciła uwagę policja w Houston, największym mieście stanu Teksas. Detektywi mówią, że dzieci ginęły nawet z domów Amerykanów, którzy je przygarnęli. Łącznie udokumentowano już kilkanaście takich przypadków.
Czytaj także: Pekin wściekły na Amerykanów. Polski generał komentuje
Wyzwania dla administracji Bidena
Według przedstawiciela amerykańskiego resortu zdrowia, od końca minionego roku za zaginione uznano w Houston 57 dzieci. Dziewięcioro z nich uciekło ze schronisk. Władze potwierdziły, że 46 dzieci udało się znaleźć. Urzędnicy twierdzą, że jak dotąd nie znaleźli żadnych dowodów na to, aby dzieci się stały przedmiotem handlu seksualnego lub przymusowej pracy.
Agencja Reutera pisze, że te zdarzenia podkreślają wyzwania dla administracji prezydenta USA Joe Bidena, która stoi w obliczu "rekordowej liczby dzieci bez opieki zatrzymanych na południowo-zachodniej granicy". Władze muszą je bezpiecznie i szybko przekazać nowym opiekunom w Stanach Zjednoczonych.
Czytaj także: Policja na Łotwie rozgoniła Rosjan. Wiadomo, o co poszło
200 tys. nieletnich przekroczyło granicę
Zjawisko staje się coraz bardziej powszechne, dlatego policja w Houston nazwała to zjawisko "trendem zaginięć". Władze stanu wyliczają, że od początku prezydentury Joe Bidena granicę nielegalnie przekroczyło ponad 200 tysięcy nieletnich bez dorosłych. I to tylko te przypadki, kiedy zostali oni zatrzymani przez straż graniczną.
Według amerykańskiego prawa tacy młodzi imigranci nie mogą być automatycznie odsyłani do swoich krajów. Władze muszą znaleźć dla nich w nowe rodziny lub osoby, które będą je utrzymywać.
Czytaj także: Ksiądz oskarżony o oszustwo. Musi się tłumaczyć
Posterunki straży granicznej zmagały się wcześniej ze wzrostem liczby trafiających do nich liczby osób nieletnich bez opieki. Dzieci przebywały w zatłoczonych pomieszczeniach dłużej, niż dopuszcza prawny limit, czyli 72 godziny.