Plażowicze od razu zadzwonili po pomoc. Wśród nich była 34-letnia Roberta Ursey, matka 8-letniego Stephena i o 3 lata starszego Noaha. Kobieta słyszała ich wołanie o pomoc, ale inni powstrzymywali ją przed próbą wejścia do wody i pomocy chłopcom.
Krzyczeli i machali rękami. Początkowo myślałam, że w wodzie jest rekin - opowiadała kobieta.
Matka ruszyła na pomoc pomimo ostrzeżeń. Po chwili również ona potrzebowała pomocy. Na miejscu zjawili się policjanci, którzy poinformowali, że trzeba poczekać na przybycie łodzi ratunkowej. Prąd morski wyrzucał tonących coraz dalej od brzegu, ale pozostali plażowicze postanowili, że nie będą się biernie przyglądać śmierci bezbronnych ludzi - donosi CNN.
Ludzie zaczęli tworzyć łańcuch. Po kolei wchodzili do wody, trzymając się za ręce, by ocean nikogo nie porwał. W ten sposób utworzyli "linię pomocy" o długości ok. 90 metrów i dotarli do tonących. W ich ratowanie zaangażowało się aż 80 osób. Jedyną osobą, która poważnie ucierpiała jest 67-kobieta, która będąc już w karetce, przeszła zawał serca.
Jestem bardzo wdzięczna. Ci ludzie byli aniołami, które znalazły się we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Bez nich nie byłoby już mojej rodziny - powiedziała po wszystkim Roberta Ursrey.
Cała historia skradła serca internautów. Choć dramatyczne wydarzenia miały miejsce w sobotę 9 lipca, to dopiero teraz wyszła na jaw. W krótkim czasie udostępniły ją tysiące internautów z całego świata, zachwyconych niezwykle bohaterską akcją.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.