Mieszkańcy od początku podejrzewali, że małpka po prostu komuś uciekła. Zwierzę było ciekawskie, choć nieco bało się zbliżać do ludzi.
To chyba jakaś oswojona małpka, bo nawet do jednego z domów chciała wejść. W ciągu dnia pojawia się i znika. Nieopodal jest las, więc pewnie tam spędza sporo czasu, ale rano zawsze gdzieś ją tu widać. Raz chodzi po płocie, innym razem biega po dachach. Dzisiaj rano jadła jabłko na przystanku. Podobno bardzo blisko nie można do niej podejść, bo od razu ucieka. Sąsiadka próbowała ją z bliska nagrać i podać jej rękę to niestety się nie udało - mówili portalowi echodnia.eu Rafał i Kuba, mieszkańcy gminy Morawica.
Dodali, że martwi ich, co będzie ze zwierzęciem wraz z nadejściem chłodnych miesięcy, bo w naturalnych warunkach raczej nie przeżyje
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mieszkańcy dopytywali w ZOO w Lisowie, czy małpka mogła im uciec. Okazało się, że nie i co więcej - nie mogą jej przyjąć ze względu na przepisy.
Małpka zamieszkała w woj. świętokrzyskim. Nikt się do niej nie przyznaje
Policja przyznaje, że zgłoszenie o małpce do nich wpłynęło. Służby o zdarzeniu powiadomiły lekarza weterynarii.
Po interwencji mediów u burmistrza miasta i gminy Morawica, Mariana Burasa, do małpki wyruszyły służby oraz weterynarz. Ostatecznie zwierzę zostało złapane przez radnego Piotra Polewczaka, strażników miejskich z Morawicy, policję oraz weterynarza Mateusza Szczepskiego.
Weterynarz przyznał, że małpka przebywa u niego obecnie na obserwacji.
Nie przeprowadziliśmy dokładnego badania, bo małpka zostanie w najbliższych dniach przekazana w ręce fundacji z Warszawy. Wtedy trzeba będzie zwierzę w pełni znieczulić, pobrać krew i sprawdzić czy nie ma chipa. Przykładaliśmy już co prawda do niej czytnik i wychodzi, że małpa nie ma identyfikacji, więc jest prawdopodobieństwo, że przebywała u kogoś nielegalnie - przyznał Mateusz Szczepski.
Nie wiadomo, skąd zwierzę wzięło się w tej okolicy. Jedno jest pewne: w Polsce bez zezwolenia wolno przetrzymywać jedynie małpki kapucynki i sajmiri.