Poranny ostrzał Ukrainy przez rosyjskie pociski kierowane może być niebezpieczne konsekwencje. Jeden z pocisków uderzył w budynek niemieckiego biura wizowego. Nie jest to placówka dyplomatyczna w rozumieniu konwencji dyplomatycznych. Często zajmują się tym - od strony formalnej, technicznej - firmy komercyjne.
O fakcie poinformował były przewodniczący niemieckiej Fundacji Bolla w Kijowie, Siergiej Sumlenny. Prowokacyjnie zapytał we wpisie kanclerza Niemiec, Olafa Scholza i szefową niemieckiej dyplomacji Annalenę Baerbock, czy niemiecka armia nie wysłałaby "kilku czołgów Leopard, by sprawdzić sytuację na miejscu".
Niemiecka ambasada w Kijowie położona jest przy ulicy Bohdana Chmielnickiego. Budynek biura znajduje się zaś przy ulicy Lwa Tołstoja. Obie lokalizacje dzieli odległość około 2 kilometrów, pieszo można ją przejść w niecałe pół godziny.
Gdyby uderzenie zostało wymierzone w placówkę dyplomatyczną, skutki mogłyby być tragiczne. W teorii, byłby to nawet powód do aktywowania artykułu 5. NATO, który mówi o ataku na jednego członka NATO, jako ataku na cały Sojusz.
Rosjanie ostrzelali jednak cele cywilne. Pociski uderzyły np. w pobliżu pieszo-rowerowej przeprawy, nazywanej "Mostem Kliczki". Ataki na cele cywilne, nie mające znaczenia wojskowego, traktowane są zaś jako zbrodnia wojenna.
Ataki z powietrza odnotowano na terenie właściwie całej Ukrainy. Od Zaporoża i Dniepr na południu, przez Kijów po Lwów. Są zabici i ranni. To najprawdopodobniej odpowiedź Rosjan na eksplozję, do której doszło w sobotę na Moście Krymskim. Most łączący Krym i Kercz został poważnie uszkodzony.
W stolicy stolicy kraju zginęło co najmniej osiem osób, a 24 zostały ranne. W internecie pojawiają się kolejne nagrania pokazujące skalę zniszczeń. Rosyjskie rakiety uderzyły m.in. w park i w okolice Uniwersytetu im. Tarasa Szewczenki.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.