Minister Boris Pistorius przyznał, że Rosja produkuje broń w ilościach większych, niż wynikałoby to z jej potrzeb podczas wojny. Obecnie kompleks wojskowo-przemysłowy Federacji Rosyjskiej już pracuje nad zapełnieniem magazynów.
Pistorius podkreślił, że wraz ze wzrostem wydatków na broń i usprawnieniem gospodarki wojskowej, "duża część lub część wyprodukowanej broni nie trafia już na front, ale właśnie do magazynów. Przestrzegł jednocześnie, że "Putin ma plany na kolejne wojny".
Budzi to zrozumiały niepokój. I choć analitycy nie są zgodni co do celu powiększania przez Rosjan zapasów wojennych, to informacje takie powinny być bardzo mocno zweryfikowane przez służby wywiadowcze. Mogą być bowiem cenną wiedzą wyprzedzającą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ber: Nie widać, by Rosjanie produkowali
Warto zarazem przypomnieć, że rosyjska gospodarka nie jest tak słaba, jak chcielibyśmy ją widzieć. Wpływy do budżetu federalnego w pierwszym kwartale bieżącego roku zwiększyły się w stosunku do ubiegłego o 53,5 punktu procentowego.
Tłumaczyła to w rozmowie z o2.pl Iwona Wiśniewska, ekspertka Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW). Przekonywała wtedy, że marzec mocno zmienił obraz rosyjskiego budżetu, bo dochody były wyjątkowo wysokie. Wpływ na to miał przede wszystkich podatek od dodatkowych dochodów, zapłacony przez koncerny naftowe za ostatni kwartał ub. roku. Należy także zauważyć, że w pierwszym kwartale wzrosły także dochody spoza sektora naftowo-gazowego.
Wróćmy jednak do zbrojeń. Jarosław Ber, inny analityk OSW zajmujący się sytuacją wojenną, uspokaja. W rozmowie z o2.pl twierdzi, iż nie widać poprawy rosyjskiego braku sprzętowego na froncie ukraińskim.
Wprost przeciwnie: widać, że mają problemy z produkcją sprzętu, szczególnie ciężkiego, czołgów czy transporterów. Na polu walki pojawia się sprzęt coraz gorszej jakości - mówi Jakub Ber.
Sugeruje zarazem, że być może na tyłach formowane są jakieś nowe jednostki, może szykowane do letniej ofensywy. Ekspert dodaje jednak, że być może Pistorius dysponuje nowymi danymi wywiadowczymi. Mimo wszystko zachowuje jednak sceptycyzm wobec słów niemieckiego polityka.
Na razie wygląda to jak fantastyka. Rosjanie osiągnęli duże zdolności w produkcji amunicji artyleryjskiej, i to faktycznie widać, ale nie są to ilości pozwalające na dokonanie przełamań na froncie - mówi.
Major: Może to być sygnałem do agresji w przyszłości
Inne spojrzenie na temat ma były analityk Agencji Wywiadu, major Robert Cheda. W rozmowie z o2.pl oficer mówi, iż Rosjanie nie tylko odbudowali armię na potrzeby wojny, ale też realnie uzupełniają stany magazynowe.
Bardzo głęboko sięgają do baz materiałowych, a ponieważ sprzęt się zużywa, to trzeba uzupełniać braki. Deklaracje, iż odkładają część sprzętu, mogą być prawdą i może to być sygnałem do agresji w przyszłości - przestrzega major Cheda.
W jego ocenie na front być może trafia stary sprzęt, ale nadwyżki nowoczesnego wyposażenia jak najbardziej mogą lądować w bazach materiałowych. Zaznacza też, że modernizowany sprzęt trafia do odtworzonych okręgów wojskowych - leningradzkiego (szykowanego do potencjalnego uderzenia na Skandynawię) i moskiewskiego, z którego miałoby wyjść ewentualne uderzenie na środkową Europę. Nawet jeśli Rosjanie nie użyją tego w Ukrainie, to będą mieli "gotowce" do innych działań i to jest, jak mówi wojskowy, mądra polityka, niezależnie od kraju i ustroju.
Natknąłem się też na informację, że odbudowują magazyny żywności na Uralu. Mieli je od czasów sowieckich, rozbudowują je i to jest bardzo ciekawą informacją, wskazującą na kompleksowe planowanie. Sowieci gromadzili żywność na wypadek ataków jądrowych. W tych magazynach zalegały im wtedy całe tony masła, mrożonego mięsa i worki pszenicy, które odtwarzają na bieżąco, jeśli chodzi o przydatność do spożycia. Te magazyny nie tylko zostały wyremontowane i rozbudowane, ale także są uzupełniane - przekonuje oficer.
Składa się to na dość ponury obraz. Z jednej strony rosyjska gospodarka nie jest tak słaba, jak chciałby ją widzieć Zachód, z drugiej - duża część jej produkcji nastawiona jest na produkcję wojenną. Co będzie miało z kolei swoje negatywne konsekwencje w przyszłości. Warto mieć z tyłu głowy fakt, że Ukraina czeka na kolejny pakiet pomocowy. Słowa niemieckiego ministra obrony mogą więc być elementem nacisku na społeczeństwo, jednakże nie można nad takimi sugestiami po prostu przechodzić do porządku dziennego.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.