Raport, na podstawie którego partia "Zielonych" straszy polską elektrownią atomową opisał portal BiznesAlert.
Celem raportu, jak opisuje BiznesAlert, ma być ocena międzynarodowego, ponadgranicznego oddziaływania radioaktywności związanej z potencjalną katastrofą w elektrowni jądrowej, która w Polsce ma powstać "w regionie Żarnowiec-Kopalino, około 70 km od Gdańska". Badaniem objęto wpływ na kraje sąsiadujące z Polską: Niemcy, Obwód Kaliningradzki, Litwę, Łotwę, Czechy, Słowację, Ukrainę i Białoruś.
Badanie opisuje incydent, którego konsekwencją byłoby powstanie radioaktywnej chmury, która - jak opisuje raport - w największej mierze dotknęłaby kraje Europy, a w mniejszej - Polskę.
Demony się obudziły
Spodziewałem się, że jeśli wejdziemy w poważną fazę realizacji projektu to obudzą się wszystkie możliwe demony. No i się obudziły. Będziemy musieli się z tym borykać. "Zieloni" wywołali pewną atmosferę zagrożenia, a świat polityki trochę temu uległ - mówi o2 Paweł Poncyljusz, były wiceminister gospodarki.
Dodaje, że w jego ocenie protestów będzie więcej: tak zewnętrznych, jak i wewnętrznych. I przekonuje, że sam jest sceptyczny wobec budowy elektrowni atomowej w Polsce. W jego ocenie, lepszym pomysłem byłoby postawienie na mix energetyczny odnawialnych źródeł energii i gazu, a w przyszłości zastąpienie tego wodorem.
Nierzetelny raport?
Aktywista i działacz na rzecz energetyki atomowej, Jerzy Lipka ze stowarzyszenia "Tak Dla Atomu" dodaje, że niemiecki raport łatwo obalić i uznać za nierzetelny.
Dawki promieniowania, które zawarto w tym raporcie, od 1 do 6 milisiwertów są porównywalne z promieniowaniem tła, z takim spotykamy się całe nasze życie. A najwyższa dawka, 20 milisiwertów to dawka, na jaką wystawieni są ludzie, pracujący przy urządzeniach nuklearnych - mówi o2.
Aktywista przekonuje, że publikacja raportu wiąże się z kampanią wyborczą, jaka ma miejsce w Niemczech. I ubolewa, że Niemcy nie kontaktowali się z Polakami i nie zważają na nasze protesty przy budowie Nord Stream II.
Boli, że Niemcy chcą nam narzucać politykę energetyczną - dodaje Lipka.
Ekspert: Skażenie manipulacją
Podobnie ocenia raport branżowy portal Energetyka24.pl, który powołuje się analizę, dokonaną przez pracownika Narodowego Centrum Badań Jądrowych w Świerku. Z analizy raportu wylania się kilka poważny wad: nieznany przebieg i rodzaj awarii. Ekspert przekonuje, że ilość radionuklidów, która miałaby wg autorów raportu dostać się do atmosfery w wyniku hipotetycznej awarii polskiej elektrowni byłaby wyższa, niż w przypadku katastrofy w Fukushimie.
Co ciekawe, sugerowany przez niemiecki raport poziom skażenia mógłby być osiągalny, zakładając... że polski reaktor w ogóle nie miałby obudowy bezpieczeństwa.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.