Rowerzysta poruszał się po jednej z ulic Ratingen w Niemczech. Mężczyzna jechał z zadziwiającą prędkością 62 km/h. W miejscu, gdzie policja ustawiła fotoradar, dopuszczalna prędkość to 30 km/h. Sportowiec przekroczył więc dozwolony limit o ponad połowę. Policjanci nie kryli swojego zdziwienia.
Jak podają niemieccy funkcjonariusze, do zdarzenia doszło w czwartek 14 lipca. W godzinach od 8:30 do 11:30 eksperci ds. ruchu drogowego policji powiatowej Mettmann na wschód od Düsseldorfu prowadzili pomiary prędkości. Ustawili w tym celu fotoradar, który zarejestrował przejazdy 389 kierowców. Dziewięćdziesięciu z nich jechało zbyt szybko.
Na liście "piratów drogowych" znalazł się także rowerzysta. Mężczyzna uniknie jednak odpowiedzialności prawnej i nie dostanie mandatu za przekroczenie prędkości. Powodem jest brak specjalnych oznaczeń dla rowerzystów, które pomogłyby w jego identyfikacji. Policja nie wie, na kogo wystawić mandat. Niewyraźna jest także twarz mężczyzny na zdjęciu wykonanym przez fotoradar.
Rowerzysta złapany przez fotoradar. Co mu grozi?
Jak pisze niemiecka policja, funkcjonariusze nie byli w stanie dowiedzieć się, kim jest pędzący rowerzysta. Rozważali, że może to zagubiony uczestnik Tour de France lub zwykły amator kolarstwa. Gdyby jednak mężczyzna posiadał odpowiednie oznaczenia, z pewnością dostałby mandat. Prawo obowiązuje nie tylko kierowców samochodów.
Policja traktuje ten incydent jako okazję do zaapelowania i przypomnienia wszystkim:
Ograniczenia prędkości dotyczą również rowerzystów. Osoby naruszające prędkość na jednośladach muszą liczyć się z takimi samymi mandatami i karami jak inni użytkownicy dróg, jeśli zostaną "złapani" przez lokalną policję.