Afera polityczna na linii Niemcy - Ukraina. Sören Pellmann, poseł do Bundestagu z ramienia partii Die Linke, otrzymał odmowę wjazdu na terytorium Ukrainy. - Traktujemy tę sprawę bardzo poważnie i staramy się wszystko wyjaśnić - skomentował tę sprawę rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Berlinie
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie wpuścili Niemca na Ukrainę. Deportacja do Polski
Na razie przyczyny, dla których odmówiono Pellmannowi wjazdu na Ukrainę nie są znane. Jak podaje portal epochtimes.de, niemiecki rząd federalny dąży do jak najszybszego wyjaśnienia sprawy w rozmowach z ukraińskimi politykami.
Poseł Die Linke udał się na Ukrainę we wtorek "w ramach swoich obowiązków posła do parlamentu". Na stacji kolejowej we Lwowie uniemożliwiono mu kontynuowanie podróży.
On i dwóch pracowników zostali zatrzymani na ponad dwie godziny bez żadnych wyjaśnień. Wraz z pracownikiem zostali następnie deportowani do Polski przez ukraińskie władze - opisuje sprawę partia Die Linke. Zdaniem niemieckich mediów działania Ukraińców nie było uzasadnione.
Poseł Bundestagu nie chciał wspierać Ukrainy
Pellmann odniósł się do sprawy w mediach społecznościowych. Jak przekazał, był "przerażony i zły". Dodał, iż zgłosił swój wyjazd do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ambasady Ukrainy w Berlinie i Federalnego Urzędu Kryminalnego.
Jego zdaniem powodem deportacji były jego poglądy - Pellmann angażuje się na rzecz natychmiastowego zawieszenia broni, nie jest zwolennikiem jej wysyłania na Ukrainę. Jak dodał, celem jego wizyty było odwiedzenie Kijowa, które jest miastem partnerskim Lipska, skąd wywodzi się polityk.
Jak podaje "Welt", Pellmann w przeszłości wypowiadał się przeciwko dostawom broni na Ukrainę. Twierdzono również, że jest blisko Rosji. Według "Spiegla" w kwietniu 2022 roku szerzył rosyjską propagandę.