Wojna w Ukrainie trwa już od ponad dwóch lat. W tym czasie wielu dowódców armii z całego świata miało okazję przyglądać się, jak wyglądają warunki współczesnego pola walki.
Poza de facto militarnym aspektem, równie cenne jest obserwowanie działania ukraińskiej służby zdrowia działającej na froncie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Swoimi przemyśleniami na ten temat podzielił się w rozmowie z PAP gen. broni prof. Grzegorz Gielerak. Dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego zwrócił uwagę, że obecna wojna całkowicie zmienia spojrzenie na pole walki. Niestety, przygotowanie Polski do wojny, generał ocenia jako "bardzo ograniczone" i wymagające natychmiastowych działań.
Czytaj także: Huk na wschodzie Polski. Armia poderwała samoloty
W czasie wojny polski sektor zdrowia może się załamać
Medyków wojskowych mamy około 800. Zestawmy tę liczbę z co najmniej 300 tysiącami kolegów w cywilu. Aby móc ich potencjał wykorzystać, musimy zacząć działać tu i teraz — powiedział dziennikarzom PAP gen. Gielerak.
Wojna w Ukrainie pokazała, że jednym z głównych celów przeciwnika są obiekty medyczne. Z tego też powodu, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego wskazuje na potrzebę zwiększenia zabezpieczeń tych placówek. W opinii generała pomóc w tym może rozpoczęcie budowy wielu podziemnych szpitali polowych.
To, co jednak najbardziej wybrzmiewa w rozmowie z gen. Grzegorzem Gielerakiem, to podejście do pomocy osobom cywilnym. W razie konfliktu wojskowa służba zdrowia ma odejść od powszechnego przekonania dotyczącego pomocy wszystkim poszkodowanym. Tym samym skupi się ona tylko na walczącym wojsku.
W razie wojny wojskowa służba zdrowia nie będzie zajmować się skutkami użycia siły militarnej przez przeciwnika w odniesieniu do wszystkich obywateli. Będzie wspierać głównie własne siły operacyjne — poinformował PAP gen. broni prof. Grzegorz Gielerak.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.