Przyjezdnych w drodze do Belgradu z lotniska im. Nikoli Tesli, wita ogromny baner z hasłem "Kosowo to Serbia". To słowa, które większość Serbów wypowiada na powitanie bez zawahania. Kwestia Kosowa dzieli kraj i może stać się punktem zapalnym na Bałkanach. Liczy na to Rosja, obawiają się kraje Zachodu oraz NATO.
Kontrolę nad Kosowem Serbia utraciła w 1999 roku, po zbrojnej kampanii NATO. Samo Kosowo ogłosiło niepodległość w 2008 roku, choć Serbia do dziś odmawia uznania tej niepodległości. Uznała ją Unia Europejska, która ściśle współpracuje z Kosowarami.
Na terenie Kosowa mieszka mniejszość serbska, która jest ulokowana na północy kraju, przy granicy z Serbią. Większość terenów zamieszkują natomiast Albańczycy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niepodległość Kosowa. Serbia chce odzyskać byłą prowincję
Tak, jak Serbowie są przeciwni niepodległości Kosowa, tak też są negatywnie nastawieni wobec NATO. W kraju właściwie na każdym kroku można usłyszeć, że "Kosowo jest i będzie częścią Serbii". Pojawiają się też na murach Belgradu hasła "Stop NATO" czy "Stop przemocy NATO".
Militarna kampania w 1999 roku trwała 78 dni i została przeprowadzona bez autoryzacji Rady Bezpieczeństwa ONZ. Zginęło wówczas ok. 500 cywili. Kosowo dopięło jednak swego.
Serbia w 2024 roku. Sympatia do Putina i ryzyko wojny na Bałkanach
W kraju jest wciąż wielu fanów Władimira Putina. Rosja udzieliła Serbii kredytów, oba kraje łączy też ogromna niechęć do NATO. Na straganach pamiątkowych można nawet kupić upominki z Putinem. W mieście widać plakaty z jego podobizną. Wielu Serbów Rosjan traktuje jak przyjaciół, bo tak nauczyła ich historia.
Nie wiadomo, czy Rosja mogłaby się okazać sprzymierzeńcem dla Serbii, ale wiadomo, że ryzyko wojny na Bałkanach jest coraz bardziej realne. Prezydent Republiki Serbskiej, Milorad Dodik, już od jakiegoś czas mówi, że "byłoby całkowicie historycznie uzasadnione, aby kraje, w których większość ludności reprezentuje naród serbski, zjednoczyły się w jedną strukturę".
Ryzyko nowej wojny jest realne - oznajmił wówczas Albin Kurti, wspominając o niepokojących działaniach Serbii przy granicy z Kosowem.
W maju o nowym konflikcie wspomniał też premier Kosowa. Od miesięcy w regionie wrze. Największy interes mają w tym Rosjanie, bo wojna na Bałkanach odciągnęła by kraje NATO od Ukrainy i pozwoliła Moskwie łatwiej pokonać przeciwnika. Póki Kijów ma wsparcie Zachodu, Rosjanie wojny nie wygrają. Serbia jest więc dla nich wygodnym narzędziem.