Jak pisze brytyjski dziennik, pod koniec października 2022 roku przedstawiciele administracji okupacyjnej i rosyjskiego Ministerstwa Obrony poinformowali, że Siły Zbrojne Ukrainy próbowały wylądować i szturmować Zaporoską Elektrownię Jądrową.
Czytaj także: Wyciekły plany USA i NATO. Rosjanie zareagowali strachem
Próbowali szturmować elektrownię
Kijów oficjalnie nie potwierdził próby szturmu na elektrownię, ale przedstawiciele ukraińskich sił specjalnych, wywiadu wojskowego i Marynarki Wojennej, pod warunkiem zachowania anonimowości, opowiedzieli dziennikarzom "Timesa" szczegóły operacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak opisuje gazeta, w tym czasie wojska rosyjskie utrzymywały elektrownię przez ponad pół roku, wykorzystując jej terytorium do ostrzeliwania ukraińskich miast po drugiej stronie Dniepru oraz dużej huty w Nikopolu.
Szczegóły wyszły na jaw
Według "Timesa" w nocy z 19 na 20 października około 600 ukraińskich żołnierzy na 30 łodziach wypełnionych bronią, w tym ciężkimi karabinami maszynowymi, granatnikami MK-19 i bronią przeciwpancerną, próbowało wylądować na lewym brzegu Dniepru.
Chodziło o to, aby w bitwie mogła brać udział tylko piechota. Nie mogliby użyć przeciwko nam artylerii, ponieważ to jest elektrownia jądrowa – cytuje gazetę wypowiedź jednego z wojskowych.
Nie spodziewali się takiego oporu
Jak pisze gazeta, żołnierze Sił Zbrojnych Ukrainy nie spodziewali się jednak tak poważnego oporu.
Rosyjskie wojsko zbudowało bardzo gęstą obronę, zaminowało wszystko. Kiedy zaczęliśmy się zbliżać, podciągnęli nawet czołgi i artylerię i zaczęli strzelać do nas bezpośrednio na wodzie – powiedział ukraiński wojskowy.
Podczas gdy łodzie sił specjalnych przeprawiały się przez Dniepr, ukraińskie wojsko zaczęło ostrzeliwać pozycje Rosjan. Zaczęła się ponad trzygodzinna strzelanina z armią rosyjską na obrzeżach Energodaru, ale potem ukraińscy żołnierze, rozumiejąc, że ryzykują życie, a operacja jest skazana na niepowodzenie, musieli się wycofać.
Próba ataku budzi wątpliwości
"The Times" zauważa, że ze względu na ryzyko wycieku taka próba ataku wojskowego budzi wątpliwości nawet wśród ukraińskich urzędników, którzy są przekonani o konieczności odzyskania kontroli nad Zaporoską Elektrownią Jądrową.
Szef ukraińskiego koncernu Energoatom, który przed rosyjską okupacją odpowiadał za elektrownię pod Zaporożem, zasugerował, że jej powrót pod kontrolę Ukrainy byłby możliwy, gdyby armia ukraińska mogła ruszyć na południe, w kierunku Krymu i Melitopola.
To jedyna możliwość zwrotu bez bezpośredniego ostrzału i bezpośredniego ataku na teren stacji. A robienie takich rzeczy w pobliżu materiałów jądrowych jest bardzo niebezpieczne – powiedział.