Ten dzień będzie świętem nie tylko patriotycznym. 11 listopada, przypominający o naszej niepodległości będzie też dobrą okazją, by wyjść z domu i pochwalić się nowinkami świata mody. Ci, którzy "prawdziwymi Polakami" nie są, pójdą na spacer z dziećmi (bo przecież jest wolne od pracy), inni posłuchają spranych do białego sloganów polityków. Tylko prawdziwi patrioci ze słowami "Bóg, honor i ojczyzna" na ustach pójdą "je..ć Tuska" i rzucać kamieniami w policjantów. Chociaż w tym roku pewnie znowu obędzie się bez kamieni... może chociaż race pójdą w ruch.
Race są ważne z jednego powodu. To bowiem w ich świetle najlepiej wyglądają narodowe ciuchy, czyli koszulki z Orłem Białym i napisem "Smoleńsk, pamiętamy". Nic tak jak czerwone światło kibolskich rac nie pozwala dobrze eksponować żołnierzy husarii na bluzach z napisem "hooligans" i kominiarek, które dopiero w takim świetle wyglądają tak jak powinny. A w razie zadymy, co innego wprowadza lepiej w bojowy nastrój niż dym i wszechogarniająca czerwień?
Przygotowania do tego pokazu mody trwają już od dawna. Szwalnie szyją patriotyczne koszulki, bluzy i flagi. Całe lasy padają, by starczyło drewna na kije ze znakiem Polski Walczącej i Małym Powstańcem. Już nawet producenci prezerwatyw przygotowują się, by seks w tym dniu mógł być naprawdę patriotyczny i żeby w razie wpadki dziecko było na pewno białe i najbardziej polskie, jak to możliwe. Ale prawdziwą gotowość do tego państwowego wydarzenia będzie można osiągnąć dopiero za jakiś czas. Dopiero wtedy, gdy wszystkie "brudy" uda się wymieść z Polski.
Za "sprzątanie" wzięli się najbardziej ambitni. W końcu ci, którzy w pięknej Polsce zamarzyli, by rozmawiać po niemiecku, dostali porządne lanie. I by ci, którzy przyjechali tu, chociaż wiadomo, że nie pownni, bo są z Azji, co widać już na pierwszy rzut oka, też zostali wyrzuceni. Na razie tylko z warszawskiego metra, ale to wystarczy, by pijany "patriota" stał się prawdziwą ikoną nadchodzących zmian.
A zmiany będą, i to nie byle jakie. Listopadowa rewia narodowej mody będzie ich demonstracją, ale to tylko małe show, po którym bić w Polsce będzie można wszystkich, których wygląd, język, czy światopogląd nie będą odpowiadały "prawdziwym patriotom". To wtedy zwolennicy "dobrej" zmiany wyjdą na ulice i pokażą, ile ich jest. Będą pewni siebie, dostaną błogosławieństwo od rządu, którego przedstawiciele przecież od ksenofobii i braku tolerancji nie stronią. To od wtedy wszystkie inne poglądy będą już na pewno równoznaczne ze zdradą kraju.
Czas pokaże, czy te czarne wizje się spełnią. Chociaż niestety wydarzenia ostatniego czasu pokazują, że taki obrót spraw nie jest czymś nierealnym. Bo przecież jeśli w tramwaju bije się profesora tylko za to, że rozmawiał po niemiecku i skoro z metra wyrzuca się ludzi, którzy inaczej wyglądają, to nie ma już w tym kraju rzeczy niemożliwych. A przecież nie od dziś wiadomo, że Polak, jeśli chce, to potrafi.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.