Nadleśnictwo Barlinek poinformowało w mediach społecznościowych o niezwykłej akcji ratunkowej. W czwartkowy wieczór zaobserwowano, że jaja wysiadywane przez parę sokołów wędrownych zapadły się w dziurę powstałą w gnieździe. To stwarzało bezpośrednie zagrożenie, że cały lęg zostanie stracony. Leśnicy zdecydowali się na uszczelnienie gniazda. Akcja rozpoczęła się porankiem następnego dnia.
Bez tej reakcji wszystkie jaja zostałyby utracone. Niestety mimo starań, po zakończonej akcji ratunkowej ptaki nadal nie wróciły do wysiadywania. To trudna i smutna sytuacja nie tylko dla nas, ale także dla Xeni i Bara, którzy do tej pory troskliwie opiekowali się jajami — napisali leśnicy w poście zamieszczonym na Facebooku.
Pod postem pojawiła się lawina komentarzy. Choć nie brakowało głosów, że akcja była potrzebna, to znaleźli się i tacy, których zdaniem przez nią sokoły nie wróciły do gniazda, przesądzając los małych sokołów w gniazdach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dlaczego został wyłączony podgląd? Co wydarzyło się poza kamerami? Czy ma to związek z tym, że sokoły nie wróciły nadal do gniazda? - dopytywała jedna z internautek.
Nadleśnictwo o przebiegu akcji. "Można było nic nie robić"
Na wątpliwości części internautów postanowił odpowiedzieć nadleśniczy Grzegorz Ostrycharz. W komentarzu pod przytoczonym postem podkreślił, że "przeanalizował sytuację" i podjął działania, które dawały szanse na ocalenie lęgu. Zapewnił, że w akcji brali ornitolodzy.
Jaja zapadły się w dziurę, Xenia siedzi na skraju gniazda i nie wysiaduje. Można było nic nie robić i wtedy w 100% strata lęgu a można było zrobić tak jak zleciłem: wspinaczka na drzewo, naprawa gniazda i ułożenie jaj, ten wariant dawał chociaż 50/50% szans - napisał Ostrycharz.
Nadleśniczy dodał, że kiedy uczestnicy akcji ratunkowej przybyli na miejsce, pod drzewem, na którym znajdowało się gniazdo, znaleźli jedno z jaj. Niestety było już rozbite.
Cała akcja trwała bardzo krótko. Dla mnie osobiście jest to duża strata i porażka, że sokoły nie zdecydowały się wrócić - zapewnił nadleśniczy.
Ostrycharz odniósł się również do wyłączenia kamery na czas akcji. "Pytacie dlaczego w trakcie akcji została wyłaczona kamera? Właśnie dlatego, że Polacy znają sie na wszystkim i część obecnych wpisów to potwierdza. Podkreślam, że akcję przeprowadzili specjaliści ornitolodzy" - napisał.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.