Na Bałtyku od kilku miesięcy nie było tak dużego sztormu. Zawdzięczamy go niżowi "Niklas", który w nocy ze środy na czwartek (z 22 na 23 listopada) dotarł nad Polskę.
Wraz ze silny wiatr przyniósł ze sobą obfite opady deszczu i nagłe zmiany temperatury. Dotknęło to szczególnie kierowców, którzy musieli zmagać się z gołoledzią na drogach.
Warto również wspomnieć, że porywisty wiatr pokrzyżowały też plany podróżnym na gdańskim lotnisku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od wczesnych godzin rannych wiało z prędkością powyżej 30 węzłów, a dopuszczalna prędkość wiatru dla operacji na lotnisku to 25 węzłów. Aż do godz. 6.50 nie można było rozpocząć procesu odladzania samolotów, a bez tego start samolotu jest wykluczony - informowała w czwartek Agnieszka Michajłow, rzeczniczka Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy, cytowana przez Gazetę Wyborczą.
Co ciekawe nad morzem na początku było spokojnie. Działo się tak, gdyż wiatr wiał z kierunków południowych. Dopiero w piątek (24 listopada) wieczorem zaczął się obracać do kierunków północnych.
"Niklas" wywołał potężny sztorm na Bałtyku. Ludzie byli zachwyceni tym widokiem
Jak donosi "Fakt" w piątek na bałtyckich plażach, pomimo chłodu i silnego wiatru zjawiło się sporo turystów, którzy chcieli obejrzeć ten pokaz siły natury. Wśród nich byli Zofia i Jerzy z Krakowa.
To nie pierwszy sztorm, który w życiu widzimy, bo przyjeżdżamy co pół roku do Kołobrzegu, w okresie jesieni i wiosny, aby trafić właśnie na taki pokaz mocy naszego Bałtyku. Bardzo nam się to podoba - powiedzieli reporterowi Faktu.
Czytaj także: Oto emerytury księży. Nam opadły szczęki
Jak podkreśla gazeta "nic w tym dziwnego, gdyż kilkumetrowe fale pędzone wiatrem, który w nocy osiągał prędkość nawet 100 km/h, z potężną siłą uderzały w głowice kołobrzeskiego mola, tworząc potężne grzywy rozbryzgującej się wody".
Źródło: FAKT