Sąd rejonowy uznał mężczyznę za ojca dziecka i obciążył go m.in. alimentami na podstawie zeznań samej matki. Rzekomy ojciec w ogóle nie brał udziału w procesie, gdyż sąd nie ustalił jego aktualnego adresu - podaje "Rzeczpospolita".
Ma płacić alimenty, choć twierdzi, że nie jest ojcem
Stosownie do obowiązujących przepisów dla mężczyzny przydzielono w tej sytuacji kuratora, który miał reprezentować go w postępowaniu. Prawnik jednak był bierny podczas procesu. Nie zadał nawet żadnych pytań matce dziecka i ostatecznie poparł jej powództwo, uznając żądania kobiety za "niewygórowane".
W 2014 roku sąd urzekł, że pozwany jest ojcem dziecka i zasądził alimenty, a dziecko otrzymało nazwisko mężczyzny. Dodatkowo matce przyznano zwrot kosztów związanych z ciążą, porodem oraz utrzymaniem przez trzy miesiące w okresie porodu.
Mężczyzna dowiedział się o wyroku dopiero od komornika, który zdążył już przystąpić do egzekucji alimentów. Nie zdążył złożyć apelacji, więc orzeczenie uprawomocniło się. Mężczyzna czuje się w tej sprawie pokrzywdzony, gdyż twierdzi, że nie jest biologicznym ojcem dziecka.
RPO skierował do Sądu Najwyższego skargę nadzwyczajną
Po przeanalizowaniu akt, Rzecznik Praw Obywatelskich skierował skargę nadzwyczajną do Sądu Najwyższego. RPO uważa, że sprawa powinna zostać ponownie zbadana, tym razem z udziałem pozwanego.
Zdaniem RPO rozstrzygnięcie sądu rejonowego narusza konstytucyjne prawa obywatela, gdyż ustalając pokrewieństwo między mężczyzną i dzieckiem, ingeruje w ich życie prywatne i rodzinne. Jednocześnie orzeczenie nie pozwoliło dziecku dążyć do poznania ewentualnego rzeczywistego pochodzenia.
We wtorek 27 lipca Sąd Najwyższy podczas posiedzenia uwzględnił skargę Rzecznika Praw Obywatelskich.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.