Nadzwyczajna aktywność Rosjan w nocy z czwartku na piątek nie uszła uwadze polskich sił powietrznych i jednostek NATO, które stacjonują w regionie. Jak ujawnia Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych, do akcji poderwano najpierw parę polskich myśliwców F-16 z bazy w Krzesinach, a potem amerykańskie F-16 z bazy w Łasku.
W ślad za strzegącymi granic Polski i wschodniej flanki NATO maszynami ruszyła do akcji latająca cysterna (zapewne Boeing KC-135T Stratotanker), która pomogła zapewnić myśliwcom ciągłość misji. Nasza armia błyskawicznie zareagowała na zagrożenie ze strony Rosjan, którzy nad ranem zaatakowali Ukrainę w sposób bezpardonowy.
Agresor wystrzelił w stronę naszych sąsiadów aż 158 rakiet, pocisków oraz dronów
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraińska armia dokładnie prześledziła co i skąd wystrzelił wróg. Użyto strategicznych samolotów bombowych Tu-95MS oraz Tu-22M3, myśliwców MiG-31K, Su-35, wyrzutni pocisków balistycznych S-300, S-400 oraz Iskander-M, a także dronów kamikaze Shahed 136 i Shahed 131. Zaangażowano więc ogromne siły i środki, by zadać cios Ukrainie.
Ta aktywność sprawiła, że na nogi postawione zostały również jednostki NATO.
W związku z aktywnością lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej dzisiejszej nocy aktywowano dwie pary dyżurne F-16 oraz sojuszniczy tankowiec powietrzny - przekazało w piątek Dowództwo Operacyjne polskich Sił Zbrojnych.
Najpierw do akcji o godzinie 4:50 weszły dwa polskie F-16 z bazy w Krzesinach pod Poznaniem.
Dokładnie o godzinie 5:25 wysłano też na wschodnią flankę NATO amerykańskie F-16 z bazy w Łasku pod Łodzią. Wszystkie samoloty patrolowały granicę w kolejnych godzinach, czekając na rozwój wypadków i w pełnej gotowości do przechwycenia wrogich maszyn. Rosjanie skupili się jednak tylko na celach w Ukrainie.
Wojsko Polskie razem z sojusznikami podejmują wszelkie możliwe działania w celu zapewnienia bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej - przekazało w komunikacie dowództwo polskiej armii.
Nie obyło się bez incydentu, nad Polską przeleciała rosyjska rakieta. Najpewniej była to rakieta Ch-101, która może przenosić konwencjonalne ładunki albo głowice nuklearne. Upadła w nieznanym dotąd miejscu. Armia oraz służby zostały postawione w stan najwyższej gotowości, trwają poszukiwania i ustalanie, skąd jej obecność w tym rejonie.
Wojsko zapewnia, że rosyjski pocisk był śledzony przez cały czas, gdy znajdował się nad terytorium naszego kraju. I że obrona przeciwlotnicza była gotowa, by zadziałać na czas.