Podczas piątkowego posiedzenia Sejmu było całkiem zabawnie. Niektórzy nie potrafili przestać się śmiać. Wszystko przez pomyłkę Elżbiety Witek.
Czytaj także: Dodatek 1400 plus. "Dudowe" podpisane. Komu przysługuje?
Śmiech w Sejmie. Co go wywołało?
Parlamentarzyści zajmowali się m.in. prezydencką ustawą o bonie turystycznym. W trakcie głosowania Janusz Korwin-Mikke wstał i podszedł do premiera Mateusza Morawieckiego. Kiedy wracał, zatrzymał się przed posłami Prawa i Sprawiedliwości i równie ekspresyjnie coś tłumaczył.
W pewnym momencie marszałek Elżbieta Witek powiedziała, że "o tej godzinie to nazywa się głupawka". Po chwili jednak zorientowała się, że jej mikrofon jest włączony. Uwagę słyszała cała sala.
Janusz Korwin-Mikke powrócił w końcu na swoje miejsce, ale parlamentarzyści nie mogli już zachować powagi. Na całej sali słychać było śmiechy. Marszałek tak bardzo się śmiała, że przez kolejne kilka minut nie potrafiła odczytać wyników głosowania. W końcu jednak wszyscy się uspokoili, a ustawa o Polskim Bonie Turystycznym została przyjęta.
Zobacz także: Niecodzienna sytuacja na posiedzeniu Sejmu. Marszałek Elżbieta Witek dostała ataku śmiechu