Słowo "non" pojawiło się w zasadzie przez przypadek. Wzięło się z języka angielskiego. Osoby, które na pytanie "jaka jest twoja religia", odpowiadały "żadna", czyli po angielsku "none". Osoby takie nie są jednak typowymi agnostykami ani ateistami.
Jezuita o. Jacek Prusak analizuje to coraz powszechniejsze zjawisko. Według niego w skład "nonów" wchodzą zarówno osoby religijnie obojętne, agnostycy, antyklerykały, ale również osoby, które, jak mówi, są "rozczarowane lub zranione przez tradycyjne instytucje religijne”.
(Są to ludzie - red.) otwarci i szczerze poszukujący, często także łaknący i pragnący prawdy i sprawiedliwości - powiedział "Tygodnikowi Powszechnemu" krakowski jezuita.
Noni zachowują pewne praktyki religijne - czytają Biblię czy modlą się. Zdarza się też, że uczestniczą w nabożeństwach. Czasem korzystają ze wschodnich praktyk duchowych, takich jak medytacja.
Skąd zatem biorą się takie osoby? Duchowny mówi o dwóch ścieżkach. Pierwszym źródłem jest postępujące zeświecczenie społeczeństwa, wynikające z późnych małżeństw czy rodzicielstwa. Drugim źródłem może być polaryzacja polityczna społeczeństwa - religia leży zbyt blisko polityki.
Amerykańskie badania pokazują, że „noni” stanowią obecnie aż 30% osób poniżej 30 roku życia na terenie USA.
Kościół Katolicki podchodzi do takich osób, póki co, sceptycznie. Nic dziwnego - statystki dobitnie pokazują, że "nonów" przybywa, a chrześcijan ubywa. Duchowny zauważa, że minie sporo czasu, zanim między nimi dojdzie do ekumenicznego dialogu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.