Norweskie siły powietrzne w 2024 r. musiały częściej reagować na obecność rosyjskich samolotów w pobliżu swojej przestrzeni powietrznej. Jak poinformowały norweskie władze wojskowe, na które powołuje się Polska Agencja Prasowa, liczba takich interwencji wzrosła o 25 proc. w porównaniu do roku poprzedniego.
Na północy Skandynawii od lat dochodzi do sytuacji, gdy niezidentyfikowane samoloty z wyłączonymi transponderami zbliżają się do norweskiej przestrzeni powietrznej. Choć incydentów jest mniej niż w czasach zimnej wojny, ich liczba stale rośnie. W 2024 r. norweskie myśliwce F-35 były wysyłane 38 razy w ramach akcji QRA (Quick Reaction Alert) do rozpoznania obcych maszyn, co stanowi wzrost o osiem interwencji w porównaniu do 2023 r.
W wyniku tych działań zidentyfikowano 69 rosyjskich samolotów, w tym maszyny prowadzące rozpoznanie i nasłuch elektroniczny oraz bombowce strategiczne Tu-95 w asyście myśliwców Su-33. Major Stian Roen, oficer prasowy norweskiego lotnictwa wojskowego, podkreślił, że choć nie doszło do naruszenia norweskiej przestrzeni powietrznej, sytuacja jest monitorowana.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To dla nas w praktyce rutynowe działanie. Działamy w ramach NATO, co oznacza, że w każdej chwili mamy dwa myśliwce gotowe do startu. Kiedy rozlegnie się alarm, samoloty będą w powietrzu w ciągu 15 minut - wyjaśnił PAP norweski wojskowy.
Współpraca w ramach NATO
Procedura QRA przewiduje, że po wykryciu samolotu z wyłączonym transponderem, bez kontaktu z cywilną kontrolą lotów lub bez aktualnego planu lotu, Centrum Połączonych Operacji Lotniczych w Niemczech decyduje o wysłaniu myśliwców. Te, kierowane przez kontrolę lotów, zbliżają się do nieznanej maszyny, ustawiają się w locie za nią i eskortują ją na wyznaczone lotnisko lub poza obszar odpowiedzialności NATO.
Norweskie siły powietrzne pozostają w stałej gotowości, aby zapewnić bezpieczeństwo przestrzeni powietrznej kraju i regionu. Współpraca w ramach NATO jest kluczowa dla skutecznego reagowania na takie incydenty.