Jacinda Ardern odbiła się od drzwi kawiarni w Wellington w weekend. Wszystko przez pandemię koronawirusa. Ze względu na konieczność zachowania dystansu społecznego lokal nie pomieścił wszystkich chętnych, także samej premier.
Czytaj także: Koronawirus. Nowa Zelandia wygrywa walkę z COVID-19
O nietypowej sytuacji poinformował użytkownik Twittera. Był w szoku, że premier nie została wpuszczona. Post skomentował partner nowowzelandzkiej premier, Clarke Gayford, który dokładniej opisał sytuację i żartobliwie wziął winę na siebie.
Muszę wziąć za to odpowiedzialność, nic nie zorganizowałem i nie zarezerwowałem stolika. Bardzo miło z ich strony, że zawołali nas, kiedy zwolniło się miejsce. Obsługa na A+ - pochwalił na Twitterze Clarke Gayford.
Zobacz także: Słowenia ogłosiła koniec epidemii w kraju. Są pierwsi w Europie. Polka zdradza kulisy
Nowa Zelandia to państwo, które wyjątkowo sprawnie uporało się z pandemią koronawirusa. Już pod koniec kwietnia premier Jacinda Ardern ogłosiła sukces - w kraju udało się wyeliminować praktycznie do zera nowe przypadki zakażeń.
Rząd zdecydował z tego powodu na złagodzenie restrykcji. Ponownie otwarte zostały kawiarnie, kina, centra handlowe oraz restauracje. To jednak nie oznacza zupełnego powrotu do normalności. Klienci nadal muszą liczyć się z ograniczeniami. Otwarcie niektórych szkół ma nastąpić już w przyszłym tygodniu.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.