Według oficjalnych ustaleń Aleksiej Nawalny wyszedł na spacer. Źle się poczuł i zemdlał. Mimo podjętej próby resuscytacji nie udało się go uratować. Rosyjski opozycjonista zmarł w piątek (16 lutego) o godzinie 14:17.
Media i eksperci na całym świecie podchodzą do tych informacji z dużą rezerwą. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział wprost, że Nawalny "został zabity przez Putina, podobnie jak tysiące innych torturowanych i katowanych przez tego potwora".
Nieścisłości dotyczące chronologii wydarzeń punktuje portal gulagu.net. Z kolei dziennikarze "Meduzy" pozyskali informacje od jednego ze współwięźniów Nawalnego. Nowe doniesienia zdają się całkowicie przeczyć oficjalnej wersji wydarzeń przedstawianych przez rosyjskie władze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Portal "Meduza" podaje informacje od jednego z więźniów. Według mężczyzny zamieszanie w kolonii karnej zaczęło się już we czwartek wieczorem. Natomiast pierwsze informacje o śmierci Nawalnego pojawiły się w piątek o godz. 10 rano.
Wczoraj (16 lutego) informowaliśmy, że rosyjscy propagandyści zaraz po śmierci zaczęli sugerować, że przyczyną zgonu prawnika była zakrzepica. Te doniesienia uznał za "mało prawdopodobne" lekarz opozycjonisty.
Nieścisłości jest więcej. Nieoficjalne źródło miało podać, że funkcjonariusze Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) pojawili się w więzieniu w środę, 14 lutego.
Z kolei gulagu.net donosi, że od czwartku nie działała część więziennego monitoringu. Ten sam portal zwraca też uwagę, że sam Nawalny informował, że spacery odbywają się w karcerze wcześnie rano. Natomiast około godz. 14 jest wydawany posiłek. I spacerniak jest wtedy pusty.
Telewizja "Biełsat" zwraca uwagę na jeszcze jeden wątek. Lekarze twierdzą, że karetka dojechała do Nawalnego w siedem minut. Jednak z Labytnangi do miejscowości, w której znajduje się kolonia karna, jest 35 km. Dziennikarze "Biełsat" wyliczyli, że medycy musieliby jechać z prędkością 300 km/h.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.