O zgodzie Departamentu Stanu USA na zakup poinformował szef MON, Mariusz Błaszczak. Póki co jednak nie wiadomo, kiedy będziemy mogli obejrzeć Abramsy w Polsce. Sekretarz obrony USA, Lloyd Austin, przekazał, że "harmonogram dostaw jest ustalany".
Czytaj też: Abramsy trafią do Polski! Jest zgoda Amerykanów
Jakkolwiek zakup Abramsów nie cieszy, to diabeł tkwi w szczegółach. O problemach z logistyką takiego zakupu pisaliśmy w innym miejscu. Użytkowanie kilku rodzajów czołgów przez wojsko będzie prawdziwym logistycznym koszmarem. Z ich zakupu nie skorzysta także polski przemysł zbrojeniowy.
W kwestii Abramsów może także niepokoić coś innego. Kiedy dostawy się rozpoczną, to wraz z wozami dostaniemy amunicję starego typu, która może być nieskuteczna w stosunku do najnowszych wozów potencjalnego przeciwnika. Potwierdził to rzecznik Agencji Uzbrojenia, płk Krzysztof Płatek.
Ma to być jednak opcja tymczasowa. Jak dodał płk Płatek, amunicja KE-W A1 to rozwiązanie "wejściowe", żeby czołgi posiadały od początku odpowiedni zapas amunicji. Planowane jest także przeprowadzenie certyfikacji na potrzeby M1A2 SEP v.3, najnowszych rodzajów amunicji polskiej i niemieckiej - w tym pocisków DM-63A1.
Kłopot z pociskami typu KE-W A1 opisuje szczegółowo dziennikarz Nowej Techniki Wojskowej, Jarosław Wolski.
KE-W A1 jest to amerykańska licencyjna wersja DM43. Certyfikowana w 2000 roku, na bazie niemieckiego oryginału z 1994 roku. Kupujemy amunicje o 26 letnim rodowodzie, absolutnie nieskuteczną przy zwalczaniu frontalnym maszyn rosyjskich z ERA Kontakt-5 i Relikt. Brawo MON. Gratuluję. Kupujemy najnowocześniejsze w Europie czołgi, ale bezzębne - nie mające skutecznej amunicji przeciwpancernej podkalibrowej - komentuje dziennikarz.
Opisuje, że podczas testów prowadzonych przez Rosjan wobec ich czołgów T-72B (modelu z końca lat 80.), nie uzyskano perforacji pancerza. A amunicja, której używano do testów, była przez Niemców sprzedawana do USA jako - w dużym uproszczeniu - podstawa do tworzenia amunicji do Arbamsów.
W USA wyróżnić można dwie rodziny amunicji. Pierwsza to amunicja M829A"X", produkowana przez ATK tylko i wyłącznie na potrzeby krajowe, druga to rodzina KE-W, produkowana przez joint venture General Dynamic oraz Rheinmettal na eksport. Amunicja eksportowa zaczyna się od KE-W A1. Jest on w gruncie rzeczy amerykańskim "kuzynem" niemieckiego DM43. Nabój ten posiada sabot aluminiowy oraz penetrator o masie 4 kg ze spieków wolframu o długości około 780 mm (rdzeń prawdopodobnie długości 650-670 mm), prędkość wylotowa wynosić ma 1740 m/s. Jego następcą stał się wdrożony w 2003 roku nowoczesny KE-W A2 - pisze dalej dziennikarz.
Póki co mamy więc zapewnienia, że to tylko rozwiązanie przejściowe. Ale te rozwiązania, jak pokazuje praktyka w polskiej armii, często zostają z żołnierzami na dużo dłużej, niż powinny. Tak było m.in. ze spisanymi w tym roku ze stanu armii okrętami podwodnymi typu Kobben (oba powstały w latach 60. ubiegłego wieku) czy fregatami Oliver Hazard Perry. I te, i te miały służyć do czasu pozyskania nowych jednostek. Zostały w marynarce wojennej na dwie dekady. Nowych okrętów podwodnych nie widać, a fregaty - mimo wyboru partnera w programie "Miecznik" - to melodia odległej przeszłości. Oby w przypadku amunicji do Abramsów nie było podobnie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.