Pasażerowie lotu FR 846 z Barcelony do Bergamo przeżyli koszmar podczas lądowania. W samolocie pękły cztery opony tylnego podwozia. Mimo trudności, pilotowi udało się bezpiecznie zatrzymać maszynę. Służby błyskawicznie ewakuowały 161 pasażerów i załogę. Nikomu nic się nie stało.
Mimo to cała sytuacja wyglądała bardzo groźnie, także z poziomu lotniska Orio al Serio w Bergamo. Polak Oliwier Glapiak był świadkiem mrożących krew w żyłach scen. W rozmowie z o2.pl opowiada, że na lotnisku zapanowała dezorientacja. Początkowo pojawił się też strach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Widzieliśmy zjeżdżającą się obsługę i straż pożarną. Początkowo myśleliśmy, że stało się coś bardzo poważnego - mówi oczekujący na lot mężczyzna.
Chaos na lotnisku. Nikt nie był w stanie udzielić informacji
Felgi lądującego samolotu uszkodziły jednak pas startowy. Służby musiały też sprawdzić, czy na płycie lotniska nie leżą elementy, które mogłyby wpłynąć na bezpieczeństwo innych lotów. To sprawiło, że przez kilka godzin lotnisko w Bergamo było zamknięte. Pojawił się chaos.
Podczas lądowania tego samolotu byliśmy na lotnisku. Wszyscy byli totalnie zdezorientowani. Samolot lądował rano i przez kilka godzin nie było żadnej informacji, co dalej. Dopiero po kilku godzinach przekazali nam, że doszło do problemów z samolotem. W momencie, gdy zaczęli masowo odwoływać loty, pojawił się ogromny chaos. Ludzie zaczęli panikować. Nikt nie wiedział, co z nami będzie. Każdy chciał zmieniać lot, załatwiał nocleg - tłumaczy świadek wydarzeń.
Ostatecznie lotnisko zostało uruchomione dopiero po kilkunastu godzinach. Pasażer z Polski skarży się, że obsługa lotniska nie potrafiła pomóc w wyjaśnieniu sytuacji. Przestraszeni ludzie gromadzili się w ogromnych kolejkach, nad którymi nikt nie panował.
Na sam kontakt z obsługą trzeba było czekać w 3-godzinnej kolejce. Nikt nie był w stanie nam pomóc i wyjaśnić, co mamy dalej robić. Obsługa lotniska była w stanie wykonać tylko zmianę lotu, ale to można było zrobić w aplikacji - mówi nam Oliwier Glapiak.