W obwodach kemerowskim i nowosybirskim w Rosji powstały obozy dla żołnierzy, którzy nie chcą walczyć na Ukrainie. Jak podaje Radio Swoboda, trafiają tam także ci, którzy samowolnie opuścili jednostki wojskowe. W obozach przebywa ponad tysiąc żołnierzy, którym odbierane są telefony, a za przewinienia trafiają do "więzienia".
Jeśli w obozie karmią raz dziennie, to w "więzieniu" mogą nie dawać jeść w ogóle. Nie można tam skorzystać z toalety, nie można liczyć na żadną pomoc medyczną. Siedzą tam w kajdankach i modlą się, żeby ich nie zabito - cytuje tvn24.pl informatora radia.
Warunki w obozach są surowe. Osadzeni są przetrzymywani w kajdankach, a dostęp do jedzenia i opieki medycznej jest ograniczony. W obozie w Jurdze, gdzie przebywa ok. 700 żołnierzy, nie ma mowy o komisjach wojskowych. Żołnierze są transportowani na front w ciężarówkach, co przypomina transport jeńców z 1945 r. Wagony nie są ocieplone, wojskowi mogą zrobić to na własny koszt.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W Bierdsku koło Nowosybirska w jednym pułku zebrano wszystkich chorych i rannych. Obiecano, że trafią przed komisję wojskową, ale w rzeczywistości mieli trafić na front. Mają być wywożeni do obwodu kurskiego. Część trafiła tam w listopadzie i stracić życie.
Rosyjski obrońca praw człowieka, cytowany przez Radio Swoboda, ujawnia, że podobne obozy istnieją w innych regionach Rosji. Żołnierze są wysyłani na front bez procesów sądowych.
Iwan Czuwiłajew z projektu "Idź do lasu" sugeruje, że jedynym wyjściem dla tych, którzy nie chcą walczyć, jest opuszczenie Rosji. Według niego, ukrywanie się przed monitoringiem, nieużywanie karty płatniczej czy telefonu jest możliwe, ale nie da efektu w dłuższym okresie ze względu na zmasowane naloty służb w wielu miastach. - Policja obecnie bardziej skupia się na poszukiwaniu dezerterów niż przestępców - cytuje tvn24.pl Czuwiłajewa.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.