Jak powiedziało portalowi "The Moscow Times" anonimowe źródło, drony miały stanowić bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa rosyjskiego przywódcy. Drony, które zaatakowały zachodnie regiony obwodu moskiewskiego, zostały zestrzelone, ale Putin musiał zostać ewakuowany.
Drony 10 km od rezydencji Putina
Z opublikowanego przez deputowanego Dumy Państwowej Rosji Alieksandra Hinsztejna zestawienia wynika, że bezzałogowce zostały zneutralizowane na odległości zaledwie około 10 km od rezydencji Putina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeden z mieszkańców luksusowej dzielnicy Rublowka powiedział portalowi, że dźwięki głośnych eksplozji były słyszalne około godziny 6 rano. To, że z powodu ataku dronów Putin musiał obudzić się wcześniej, potwierdza też jego sekretarz prasowy Dmitrij Pieskow.
Czytaj także: Kwaśniewski zdradza tajemnice. To usłyszał od Putina
Przygotowali się do ataku
"Dzień pracy prezydenta zaczął się bardzo wcześnie" – powiedział. Według Pieskowa Putin "otrzymywał bezpośrednie informacje" za pośrednictwem Ministerstwa Obrony, mera Moskwy, gubernatora obwodu moskiewskiego i Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych.
Jednak Pieskow nie potwierdził, czy Putin przebywał w rezydencji w Nowo-Ogariowie w chwili ataku. Rosyjskie zaczęły się bać możliwego ataku na rezydencję prezydencką jeszcze zimą, kiedy Ukraińcy zaatakowali lotniska wojskowe w obwodzie saratowskim i riazańskim.
Putin wyglądał na zmęczonego
W styczniu na budynkach rządowych w Moskwie oraz w okolicach rezydencji Putina w Nowo-Ogariowie pojawiły się przeciwlotnicze systemy rakietowe i artyleryjskie Pancyr S-1. Portal zwraca uwagę, że po atakach ukraińskich dronów we wtorek Putin pojawił się publicznie, ale wyglądał na zmęczonego i mówił niepewnie.
Pracę systemów przeciwlotniczych nazwał "standardową" i "zadowalającą", uznając jednocześnie, że "jest nad czym pracować". - Mieliśmy te same problemy w Syrii – powiedział, dodając, że obrona powietrzna stolicy wymaga "zagęszczenia".
Komentując atak, szef Komitetu Obrony Dumy Państwowej Andriej Kartapołow powiedział, że w zasadzie nie należy polegać na systemach obrony powietrznej. - Mamy bardzo duży kraj i zawsze będzie luka, w której dron może latać, omijając obszary obrony powietrznej – powiedział.