Kilka dni temu w Tatrach doszło do wypadku, w którym jedna z turystek doznała urazu podczas wspinaczki na szlaku z Hali Gąsienicowej przez Jaworzynkę.
Kobieta, poślizgnąwszy się i podejrzewając złamanie nogi, wezwała na pomoc ratowników TOPR, którzy przetransportowali ją śmigłowcem do szpitala.
Zdarzenie zarejestrowała telefonem i opublikowała w mediach społecznościowych, co spotkało się z dużą krytyką.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na jednym z nagrań turystka żartobliwie mówi: "Mamusia chyba złamała nogę. I czekam sobie na taksówkę. Taksówka zaraz przyleci", odnosząc się do śmigłowca TOPR. Wideo szybko zdobyło popularność w sieci, a w komentarzach internauci wyrazili swoje oburzenie, uznając wezwanie ratowników za przesadne.
Krytyczne głosy przeważały. Jeden z użytkowników napisał: "Taksówka? Tak może powiedzieć tylko ktoś, kto nie rozumie, jak ciężką pracę wykonuje ekipa ratunkowa". Inny komentator dodał: "Śmieszne, że do skręconej kostki wzywa się śmigłowiec, podczas gdy ktoś inny może pilnie potrzebować pomocy".
Niektórzy użytkownicy zwrócili uwagę na koszty takiej akcji ratunkowej, a inni dzielili się swoimi doświadczeniami.
Ze skręconą kostką zeszłam z 1900 m n.p.m nawet mi do głowy nie przyszło, żeby do takiej sytuacji wzywać TOPR — napisała internautka.
Choć przeważała krytyka, nie brakowało osób broniących turystki. Jeden z komentatorów zauważył, że "są różne stopnie uszkodzenia stawu skokowo-goleniowego włączając uszkodzenia kostne".
Sama autorka nagrania, odpowiadając na falę negatywnych komentarzy, stwierdziła: "Załoga Sokoła ma więcej dystansu niż wy tu wszyscy razem wzięci".
Przeczytaj też: Skandal w Drobinie. Watykan nie wyklucza swojego zaangażowania
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.