Profesor, który jest kierownikiem jednej z klinik w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. dr. Jana Biziela w Bydgoszczy został oskarżony przez pacjentkę o naruszenie jej dobór i etyki lekarskiej.
Chodzi o sprawę pani Małgorzaty, która przed wejściem w życie prawa zaostrzającego aborcję, chciała wykonać terminację ciąży. Taką decyzję podjęła ze względu na wykrycie poważnych wad genetycznych.
Jak relacjonuje "Gazeta Wyborcza", lekarz miał zachowywać się nieuprzejmie i opryskliwie, podważał przyniesione przez nią dokumenty, próbował ją zbyć i nie chciał wydać pisemnej odmowy przeprowadzenia zgodnego z prawem zabiegu. Nie podobały mu się badania przeprowadzone prywatnie, twierdził, że pacjentka "sobie wymyśliła, że może ot tak sobie przyjść i usunąć ciążę, a to nie jest takie miejsce".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To był czas apogeum pandemii - wspomina w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" pani Małgorzata. - Nigdzie nie wpuszczano mojego męża. Wszystkie badania, konsultacje odbywałam sama. Od momentu diagnozy do wizyty u lekarza w "Bizelu" minęły trzy tygodnie pełne stresu i nieprzespanych nocy.
- Do szpitala trafiłam w bardzo słabym stanie psychicznym z nadzieją, że zostanie mi udzielona pomoc. Lekarz zwracał się do mnie w bardzo pogardliwy sposób. Pomimo mojego płaczu nie spuszczał z tonu. Wiedziałam, że żeby starać się o zabieg w innym szpitalu, muszę dostać pisemną odmowę. Każda moja prośba o to pismo była zbywana haniebnym zachowaniem ginekologa. To była jego strategia na pozbycie się mnie z gabinetu - dodaje w rozmowie z dziennikiem kobieta.
Kobieta walczy o sprawiedliwość. Lekarz odpowie za swoją decyzję?
Pacjentka złożyła skargę na lekarza do NFZ, który twierdził, że szpital nie miał prawa domagać się dodatkowych zaświadczeń od lekarza i powinien respektować przyniesione dokumenty. Podczas wizyty kobiety u profesora nie sporządzono dokumentacji. W końcu szpital wypłacił poszkodowanej 10 tys. zł odszkodowania.
Pacjentka złożyła też skargę na lekarza do Okręgowej Izby Lekarskiej w Bydgoszczy, jednak Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej przy bydgoskiej izbie lekarskiej dwukrotnie odmówił wszczęcia postępowania.
W pierwszym przypadku rzecznik wykazywał, że właściwie nie wiadomo, czy do tego wykroczenia doszło, mimo tego, że NFZ i Rzecznik Praw Pacjenta uznali, że w kierowanej przez profesora Klinice doszło do naruszenia moich dóbr jako pacjentki - mówiła "Wyborczej" pani Małgorzata.
- W drugim przypadku rzecznik powoływał się na to, że wkrótce potem zmieniło się prawo dotyczące terminowania ciąży z wadami letalnymi, zatem pan doktor miał prawo postąpić tak, jak postąpił.
Kobieta odwołała się od decyzji. Okręgowy Sąd Lekarski w Bydgoszczy 17 maja 2024 roku postanowił przekazać sprawę do rozpatrzenia Rzecznikowi Odpowiedzialności Zawodowej z Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku. - Szpital nie komentuje toczących się postępowań – powiedział Łukasz Kosiński, pełnomocnik dyrektora ds. strategii, komunikacji i rozwoju kadr portalowi.
- Jeśli zebrany w postępowaniu wyjaśniającym materiał dowodowy wskaże na fakt popełnienia przewinienia zawodowego, rzecznik odpowiedzialności zawodowej wyda postanowienie o przedstawieniu lekarzowi zarzutów - co otwierać będzie drogę do złożenia przez Rzecznika wniosku o ukaranie do sądu lekarskiego - mówi pełnomocnik poszkodowanej.
- To bardzo budujące że Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej z Izby Lekarskiej w Gdańsku postanowił wszcząć postępowanie wyjaśniające dotyczące mojej sprawy - mówi "Wyborczej" pacjentka.