Jak podaje "Nastojaszczeje wriemia", żołnierze 11. Batalionu Powietrznodesantowego z miasta Ułan-Ude poinformowali, że chcą zrezygnować ze służby, ale nie mogą. Jak opowiedział dziennikarzom jeden z żołnierzy, dowództwo wywiera presję i grozi wysłaniem ich do aresztu śledczego za odmowę wykonania rozkazów.
Chcieli odejść z wojska. Potem "zmienili zdanie"
Początkowo 78 żołnierzy chciało opuścić armię i wyjechać z terytorium Ukrainy, ale pod naciskiem dowództwa około 50 z nich "zmieniło zdanie". - Mówią, że pójdziemy do aresztu tymczasowego gdzieś w okolicach Ługańska. Nasze raporty nie zostały przyjęte, mimo że pisaliśmy sporo. Tylko ja napisałem około 20 raportów - mówi Ilia Kamiński, jeden z żołnierzy.
Według niego dowództwo oferuje żołnierzom chcącym zrezygnować z pracy łatwiejsze opcje przedłużenia służby – ochronę stanowiska dowodzenia, ochronę strzelców. Bojownicy otrzymują czas na "zgodę", a następnie, jeśli się nie zgadzają, trafiają do aresztu śledczego.
Brygada straciła połowę żołnierzy
Kamiński powiedział, że wszystkich dezerterów podzielono na kilka grup i jedną z nich, 8 osób, wywieziono dzień wcześniej w nieznanym kierunku. Przekazał, że od początku "operacji specjalnej" brygada straciła około połowy swoich członków – są to zabici, ranni i ci, którzy odmówili dalszej służby.
Żołnierz zapewnia, że nie boi się gróźb dowódcy i zamierza wrócić do domu. - Jestem moralnie zmęczony. Nie mam absolutnie żadnego zaufania do władz i naczelnego dowództwa, żadnego. Bo oni wszystko ignorują. Ignorują prośby.
Chcę iść do domu. Urodziła mi się córka trzy miesiące temu. Jeszcze jej nie widziałem. Pierwszy raport, który napisałem pod koniec kwietnia, nie był rozpatrywany, nie był podpisany, został zignorowany. Potem już od maja zacząłem pisać raporty o odmowie – skarży się Kamiński.
Są przetrzymywani w garażu
Wojskowy opowiada, że 10 żołnierzy 11. Batalionu Powietrznodesantowego odmówiło dalszej walki. Oburzyło to dowództwo, dlatego obecnie są przetrzymywani w garażu, po czym mają zostać przewiezieni do aresztu śledczego w Ługańsku. - Są zamykani w garażu od zewnątrz. Raz dziennie są karmieni jakąś kaszą i wkrótce zostaną wysłani do aresztu tymczasowego - powiedział.