W trakcie drugiej wojny światowej Niemcy stworzyli w Łodzi przy ul. Przemysłowej obóz. Przez Kinder-KL Litzmannstadt przeszło od 2 do ponad 3 tys. polskich dzieci. Mali więźniowie mieli mieć 12–16 lat, ale w transportach coraz częściej były umieszczane nawet kilkuletnie dzieci.
Kilka dni temu, badając dokumenty w prywatnych zbiorach, historycy znaleźli osiem listów najmłodszych więźniów niemieckiej III Rzeszy.
"Upiecz mi Mamusiu naleśników"
"Proszę o trochę szarego mydła i łyżkę, bo nie mam czym jeść...", "Proszę o trochę sacharyny…", "Upiecz mi, mamusiu, naleśników 20…" - to tylko niektóre fragmenty wstrząsających listów dzieci więzionych w niemieckim obozie koncentracyjnym mały Oświęcim.
Jak podkreśla PAP, są to wyjątkowe znaleziska, dlatego, że takich listów z tego obozu jest jedynie kilkanaście.
Te listy są dla nas szczególną, intymną formą kontaktu z przeżyciami tych dzieci, przeżyciami naprawdę tragicznymi - zaznaczył historyk z łódzkiego Muzeum Dzieci Polskich dr Andrzej Janicki.
Listy opowiadają bolesne historie z życia obozu. Historie, które mrożą krew w żyłach i chwytają za serce. Dzieci najczęściej prosiły o jedzenie i ubranie. Jedna z nich napisała: "Wszyscy są zdrowi, ale braciszek przeszedł niedawno zapalenie płuc i zbiera mu się woda w boku".
Dzieci przetrzymywane były w prymitywnych warunkach, niewolniczo pracowały, bito je i torturowano. Różne dane mówią o 3-4 tysiącach uwięzionych i kilkuset zmarłych. Kiedy zakończyła się niemiecka okupacja w Łodzi, w obozie było ponad 800 małoletnich więźniów.
Ostatni dzień funkcjonowania obozu to 18 stycznia 1945 r. Dzieci były wygłodzone, chore, przerażone, nie znały drogi do domu. Musiały zderzyć się z nową rzeczywistością.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.