Na prowadzenie swojej działalności w terenie posłowie i posłanki otrzymują specjalny ryczałt. Za kwotę 19 tysięcy złotych, jak czytamy na rządowych stronach, przysługuje im możliwość wynajęcia i obsługi biura poselskiego, gdzie będą dostępni dla swoich wyborców.
I o ile biur poselskich na terenie kraju nie brakuje, to jak jest z dostępnością polityków? Na początku kolejnej kadencji nowo wybranego Sejmu postanowili sprawdzić to dziennikarze "Faktu".
Czytaj także: Zobaczyła sejmowy hotel. Reakcja. Ludzie bezlitośni
Z kamerą i mikrofonem wybrali się do biur poselskich przedstawicieli różnych ugrupowań politycznych. Na pierwszy ogień poszły biura poselskie Koalicji Obywatelskiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Reporter kolejno odwiedził biuro Michała Szczerby w Warszawie, biuro krajowe PO oraz siedzibę Aleksandry Gajewskiej z KO. W pierwszej lokalizacji, jak relacjonował dziennikarz nikogo nie udało się zastać, w kolejnej został wraz z kamerzystą zatrzymany w recepcji, gdzie otrzymał informacje, że najpierw należy się umówić.
Reporter nie zastał też na miejscu posłanki Aleksandry Gajewskiej, ale pracownicy biura zapewniali, że gdy tylko nie ma ona zaplanowanych spotkań, biuro jest otwarte, a wyborcy śmiało mogą je odwiedzać, by prosić o pomoc.
W siedzibie partii Razem, dziennikarzy przyjęła posłanka Marcelina Zawisza. Zapewniła, że lokal jest siedzibą kilku biur poselskich jednocześnie, dlatego często można tu spotkać jakiegoś posła lub posłankę albo z którymś konkretnie się umówić.
Nikogo reporterzy nie zastali za to w biurze posłanki PiS, Małgorzaty Gosiewskiej. "Tam pocałowaliśmy klamkę. Drzwi były zamknięte" - czytamy.