Kiedy rodzina 80-latka odbierała jego ciało, poinformowano, że mężczyzna zmarł na zapalenie płuc i niewydolność oddechową. Portal Bielsk.eu podaje, że nie było żadnych przeciwwskazań do tradycyjnego pochówku.
Czytaj także: Pasażerowie nie wytrzymali. Dantejskie sceny w Warszawie
Usłyszeliśmy, że nie ma koronawirusa i możemy bez obaw normalnie odebrać ciało. Około godz. 11 wydano je zamówionemu przez nas zakładowi pogrzebowemu. Później przeglądaliśmy akt zgonu, rubryka dotycząca COVID-19 była pusta (…) Podpisała go ordynator oddziału - tłumaczy synowa zmarłego w rozmowie ze wspomnianym serwisem.
Rodzina chciała godnie pochować bliskiego. Sprawnie zorganizowano uroczystość pogrzebową. Trumnę z ciałem 80-letniego mężczyzny wystawiono natomiast w domu. Po to, by każdy mógł się z nim pożegnać.
I wtedy zadzwonił sanepid...
Tego nie spodziewał się nikt. Gdy bliscy żegnali 80-latka, odezwał się sanepid. Okazało się, że mężczyzna miał COVID-19.
Pani z sanepidu kazała zamknąć trumnę i wyprosić ludzi. Mówiła, że po ciało przyjedzie zakład komunalny, zabierze je w worku i pochowa - ujawniła synowa.
Czytaj także: Badali koronawirusa. Niepokojące odkrycie naukowców
Rodzina nie wyraziła na to zgody. Wówczas udało się dogadać z sanepidem i ostatecznie mężczyzna spoczął we wcześniej przygotowanym miejscu. Pochowano go jednak bez świadków. Nikt nie mógł uczestniczyć w uroczystości, a to z uwagi na bezpieczeństwo. Bliscy byli zrozpaczeni, że nie mogli godnie pożegnać 80-latka.
Skąd wzięło się to całe zamieszanie? Przyczyny ustalili dziennikarze Bielsk.eu. Okazało się, że 80-latek przeszedł test na obecność COVID-19, ale wynik przyszedł dopiero po jego śmierci.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.