W podręczniku prof. Wojciecha Roszkowskiego zawarty został fragment dotyczący in vitro. W tekście autor użył takich słów jak m.in. "laboratorium" czy "hodowla".
Skłania to do postawienia zasadniczego pytania: kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci? Państwo, które bierze pod swoje skrzydła tego rodzaju 'produkcję'?" Miłość rodzicielska była i pozostanie podstawą tożsamości każdego człowieka, a jej brak jest przyczyną wszystkich prawie wynaturzeń natury ludzkie - pisze Roszkowski.
Niewykluczone, że podręcznik pod lupę weźmie sąd. Wszystko za sprawą tego, że tata córeczki poczętej przy użyciu in vitro zdecydował się pozwać ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka, a także twórców podręcznika. By zgromadzić środki finansowe na prawnika i koszty procesu, założył internetową zbiórkę.
Cel wyznaczył na poziomie 30 tys. zł. Szybko udało mu się zgromadzić jeszcze więcej pieniędzy. Autor zrzutki oczywiście wyjaśnił motywy działania.
Mam na imię Kamil. Przez wiele lat razem z żoną starliśmy się naturalnie o dziecko, ale dopiero metoda in-vitro pozwoliła nam mieć najjaśniejszą iskierkę w naszym życiu, moją ukochaną Córeczkę. Ten, komu poczęcie dziecka nie sprawiło problemu (lub było to niespodzianką), nigdy nie zrozumie tych dziesiątków tysięcy ludzi, którzy całymi latami się o dziecko bezskutecznie starają - napisał na stronie zbiórki.
Zbulwersowany ojciec: "Nie pozwolę..."
Pan Kamil wytłumaczył też, dlaczego osobiście nie może pokryć kosztów pozwu. "Kochani, w normalnych warunkach wyciągnąłbym z kieszeni pieniądze i opłacił prawnika, ale w mojej rodzinie w ostatnim czasie miał miejsce nieszczęśliwy wypadek, który dosyć mocno zaangażował mnie finansowo, dlatego zwracam się z uprzejmą prośbą o wsparcie i pomoc w opłaceniu Kancelarii, która w moim imieniu pozwie Ministerstwo Edukacji i Nauki czyli min. Przemysława Czarnka oraz autora tego hejterskiego i kompletnie nienadającego się do edukacji (nawet dżdżownic) podręcznika. Sprawa będzie trwała dłużej niż medialne zainteresowanie nią, dlatego zbieram kwotę, która pozwoli mi przez najbliższe lata prowadzić ten spór sądowy" - zaznaczył.
Nie pozwolę, żeby w publicznej szkole moja Córka była wytykana palcami jako obiekt eksperymentów i dziecko niekochane przez rodziców, dlatego zrobię wszystko, żeby zanim trafi do szkoły, ten podręcznik był już odległą przeszłością i niechlubnym świadectwem czasów, w jakich przyszło nam wszystkim żyć - podsumował.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.