Na nic zdała się reanimacja dziecka, które 10 godzin spędziło w nagrzanym aucie. Dziewczynkę znalazła jej matka po powrocie z pracy. Kobieta zadzwoniła na pogotowie, udzieliła córce pierwszej pomocy, ale na ratunek było już za późno.
Ojciec miał zawieźć dwójkę dzieci do przedszkola i do żłobka. Później ruszał w podróż służbową. Około 7.30 rano odwiózł więc starszą, 5-letnią córkę do przedszkola, a później z roztargnienia nie dojechał już do żłobka. Zamiast tego zostawił auto przed domem i pojechał taksówką na lotnisko.
Ojciec nie usłyszy zarzutów. Śmierć, którą spowodował i tak będzie dla niego karą - komentuje rzecznik policji w Nashville.
To już siódme dziecko, które zginęło w gorącym samochodzie w USA w tym roku. W środę, gdy wydarzyła się tragedia, temperatura powietrza wynosiła 31,7 st. C. Według miejscowej policji, we wnętrzu auta mogło nawet 76 stopni.
*Problem ten nie dotyczy jednak tylko Stanów Zjednoczonych. * W ubiegłym roku również w Polsce policja zmagała się z falą przypadków, kiedy to dzieci i zwierzęta były pozostawiane w upalne dni w samochodach. Przypominamy, że w upalne dni auto potrafi być dla przebywającej w nim osoby jak rozgrzany piekarnik.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.