We wtorkowym programie "Kropka nad i" Monika Olejnik rozmawiała z wiceministrem spraw zagranicznych Piotrem Wawrzykiem (PiS) i wicemarszałkiem Senatu Michałem Kamińskim (PSL-Koalicja Polska). Politycy komentowali debatę z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego w Parlamencie Europejskim.
Spięcie Moniki Olejnik z politykiem PiS
W trakcie rozmowy poruszono temat argumentowania przez premiera Mateusza Morawieckiego orzeczeń TK innych krajów, które również stwierdzały niezgodność prawa krajowego z unijnymi traktatami. Dziennikarka TVN podkreślała jednak, że były to sytuacje, które dotyczyły innych spraw, dlatego nie powinno się ich porównywać.
Wiceszef spraw zagranicznych stanowczo temu zaprotestował. - To nie ma żadnego znaczenia - zaznaczył Piotr Wawrzyk. - Ma znaczenie, ponieważ podpisaliśmy Traktat Lizboński, który jest ważny, istotny - przypomniała prowadząca program. Wawrzyk stwierdził, że Monika Olejnik "nie zna reguł pisania wyroków sądowych".
Proszę mnie nie obrażać, bo pan nie obraża w ten sposób mnie, tylko Lecha Kaczyńskiego, który podpisał Traktat Lizboński, który mamy przestrzegać - odpowiedziała ostro politykowi Olejnik.
Wiceszef MSZ odparł, że nie ma zamiaru obrażać dziennikarki i od razu przeszedł do wyjaśnień.
Trybunał jeżeli wydaje jakiś wyrok, to wprowadza sentencję, po czym następuje uzasadnienie sentencji wyroku. Ono składa się z kilku elementów. Jedna z nich ma charakter ogólny, odwoływania się do ogólnych zasad prawa. I to pojawia się w każdym wyroku. Niezależnie, czy to Trybunał Konstytucyjny, czy sąd - podkreślał Piotr Wawrzyk.
Ponadto zdaniem Wawrzyka podczas debaty w Parlamencie Europejskim "najważniejsza dla odbiorcy zewnętrznego była reakcja" na przemówienie polskiego premiera. - Wystąpienia europosłów pokazały, że posłowie mieli przygotowane wcześniej wystąpienia, nieistotne było dla nich to, co powie polski premier - stwierdził.
Oni wiedzieli, co mają powiedzieć, a nie potrafili się odnieść do wystąpienia, jego niektórych fragmentów, które były nowością - dodał polityk PiS.
Wiceszef MSZ wskazał na przytoczenie przez Mateusza Morawieckiego kilku "orzeczeń sądów konstytucyjnych, nie mówiąc, skąd one pochodzą". - Z kontekstu wypowiedzi premiera wynikało, że to jest orzeczenie polskiego Trybunału Konstytucyjnego. Kiedy się podniósł pomruk, to premier powiedział, że to są orzeczenia francuskiej Rady Stanu czy niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego - podkreślił.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.