Paweł Fuks z pomocą pośredników miał oferować ulicznym opryszkom od 500 do 1500 dolarów (2200-6500 zł) za umieszczanie swastyk na ulicach ukraińskiej metropolii. O sprawie poinformował magazyn "Rolling Stone". Ustalenia dziennikarzy na temat ukraińskiego oligarchy potwierdził jakiś czas temu amerykański wywiad.
Płacił opryszkom za malowanie swastyk. "Nie miał wyboru"
Głos w sprawie zabrał m.in. były ukraiński kickboxer Oleg Pliusz, nazywający się przyjacielem ukraińskiego oligarchy. Przyznał, że dowiedział się o spisku ze swastykami od jednego z pośredników Fuksa. Opisuje, że próbował rozmawiać na ten temat z biznesmenem.
Powiedział mi, że nie miał wyboru. To było "odgórne polecenie", które musiał wykonać, jeżeli chciał pozostać w biznesie – opisuje Pliusz w rozmowie z "Rolling Stone".
Pikanterii sprawie nadaje fakt, że Paweł Fuks ma żydowskie korzenie. To on był jednym z głównych pomysłodawców i fundatorów pomnika ofiar Holokaustu w Kijowie. Trudno więc zakładać, że zlecał malowanie swastyk w Charkowie z antysemickich pobudek.
Według ustaleń dziennikarzy magazynu "Rolling Stone" na Ukrainie działali od jakiegoś czasu rosyjscy agenci. Ich celem było fabrykowanie dowodów na to, że kraj stanowi "siedlisko neonazizmu". Takiej argumentacji używał m.in. prezydent Rosji Władimir Putin, ogłaszając atak na wschodniego sąsiada.
Oleg Pliusz opisuje, że wie o co najmniej trzech przypadkach antysemickich graffiti, za które miał zapłacić ukraiński oligarcha. Kampania miała rozszerzyć się także na Kijów. W listopadzie swastykę znaleziono koło głównej synagogi w stolicy kraju.
Nazistowskie symbole w ukraińskich miastach. "To stara taktyka KGB"
Jak przyznaje "Rolling Stone", problem jest jednak dużo szerszy. – Dziś trudno jest zaskoczyć kogokolwiek faszystowskim symbolem na ulicach Charkowa – opisywał w 2011 roku ukraiński portal Vgorode. W mieście na długo przed konfliktem zbrojnym z Rosją miały pojawiać się nazistowskie hasła. – Swastyka tu, swastyka tam, gdzieś indziej napis nawołujący do zabicia jakiegoś cudzoziemca – czytamy w archiwalnej publikacji ukraińskiego portalu.
Rzeczywiście, neonaziści i inni skrajnie prawicowi ekstremiści od dawna są obecni na Ukrainie. W czasie II wojny światowej partia ukraińskich nacjonalistów stanęła po stronie nazistów, a przywódca tego ruchu jest do dziś czczony na całej Ukrainie (chodzi o Stepana Banderę, lidera OUN-UPA, odpowiedzialnego za rzeź wołyńską – przyp. red.) – zauważa "Rolling Stone".
Amerykański magazyn przyznaje, że nie uwiarygadnia to jednak twierdzeń Putina, jakoby Ukrainą rządzili naziści. Dziennikarze przypominają, że prezydent kraju Wołodymyr Zełenski jest z pochodzenia Żydem, którego bliscy zginęli w Holokauście.
Władimir Putin, który sam ma problem z prawicowym ekstremizmem, rozpoczął inwazję nie w celu "denazyfikacji" Ukrainy, a po to, żeby utrzymać wpływy w regionie – podkreśla "Rolling Stone".
Bezczeszczenie żydowskich miejsc pamięci i używanie nazistowskich symboli to znana taktyka wywrotowa rosyjskiego wywiadu. Oleg Kaługin, były generał KGB, ujawnił w swoich pamiętnikach, że sowieccy szpiedzy celowo dewastowali synagogi w Nowym Jorku i Waszyngtonie podczas zimnej wojny. Wtedy również płacono agentom za malowanie swastyk, aby uwiarygodnić twierdzenia, że Stany Zjednoczone są niegościnne dla Żydów. Nowojorska komórka KGB zatrudniała nawet ludzi od profanacji żydowskich cmentarzy.
Wezwanie Putina do "denazyfikacji" Ukrainy jest współczesnym przykładem wywrotowej taktyki Rosji, której celem jest przedstawianie swoich przeciwników jako gorszych, niż są w rzeczywistości – podsumowuje Kaługin w rozmowie z "Rolling Stone".
Obejrzyj także: Ekspert o taktyce Ukrainy i Rosji. "Nie mogą zwyciężyć, więc walą na oślep"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.