Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...
Mateusz Domański
Mateusz Domański | 
aktualizacja 

"On się bał". Polak zaginął w Niemczech. Matka opisuje dramat

62

Od tajemniczego zniknięcia Zbigniewa Kozubińskiego minął już prawie rok. Gnieźnianin pojechał do Niemiec, by podjąć pracę. 23 kwietnia miał wrócić do Polski, ale zniknął podczas przesiadki pod Berlinem. - Chciałabym tylko wiedzieć, czy Zbyszek żyje - mówi w rozmowie z o2.pl Katarzyna Kozubińska, mama zaginionego.

"On się bał". Polak zaginął w Niemczech. Matka opisuje dramat
Zbigniew Kozubiński zaginął blisko rok temu (Archiwum prywatne)

Zbigniew Kozubiński udał się do Niemiec, by pracować na gospodarstwie w Krefeld. - Przez pierwsze dwa tygodnie było wszystko w porządku. Bardzo mu się podobało. Później jednak coś się stało - mówi w rozmowie z o2.pl Katarzyna Kozubińska, matka zaginionego, dodając, że Zbigniew już wcześniej jeździł do Niemiec, ale w inne strony.

23 kwietnia 2024 roku miał wrócić do Polski. Do pokonania było łącznie około 800 km. W miejscowości Federsdorf-Vogelsdorf pod Berlinem (około 80 km od Polski), gdzie miał przesiąść się do innego busa, jakby zapadł się pod ziemię. Wówczas był pod wpływem alkoholu.

Policja praktycznie o niczym mnie nie informuje. Ostatnio miałam wieści, że ktoś podobny do niego był widziany na przełomie grudnia i stycznia na dworcu w Niemczech. Byliśmy tam, ale nikt nie potwierdził, by widział kogoś podobnego do mojego syna. Mój mąż rozmawiał ze strażnikami, ale oni jakby przed nim uciekali. Tylko na moment się zatrzymali i powiedzieli, że nikogo takiego nie widzieli. Oni Polaka mają w czterech literach. Mnie się wydaje, że nawet, jakby funkcjonariusze go widzieli, to przeszliby obok niego obojętnie - dodaje matka mężczyzny.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: "Halo Polacy". Jak nas widzą w Niemczech? "Obraz Polaka się poprawił"

W Niemczech pani Katarzyna była już kilkukrotnie - razem z ojcem Zbigniewa, a także jego bratem i ciocią. Widzieli osoby podobne do zaginionego, ale po weryfikacji stawało się jasne, że nie jest to on. - Niektórzy piszą mi, że źle szukam. To ja się pytam: gdzie i jak mam szukać? - pyta zrozpaczona matka Zbigniewa Kozubińskiego.

Kobieta ma żal do strony niemieckiej. Uważa, że służby nie zrobiły wystarczająco dużo, by nagłośnić zaginięcie.

Mnie się wydaje, że przekreślili mojego syna - mówi.

Ostatni telefon i niepokojące zdjęcie Zbigniewa Kozubińskiego

Pani Katarzyna wspomina rozmowę z 20 kwietnia 2024 roku. "Mamo, nie martw się. Dam sobie radę, mam 29 lat, w końcu muszę się ustatkować. Już wystarczająco mi pomogliście" - oznajmił Zbigniew.

W końcu się na niego zdenerwowałam i powiedziałam kilka mocnych słów. On wówczas zdradził mi, że od tygodnia nie ma pracy i zaczął mnie uspokajać - relacjonuje.

Krótko przed zaginięciem (19 kwietnia) Zbigniew wysłał bratu zdjęcie, na którym miał poobijaną twarz. - On został pobity tam, gdzie pracował - stwierdziła matka zaginionego. Przekazała, że niemiecka policja miała się pojawić w tym miejscu. Funkcjonariusze - jak wynika z jej relacji - ustalili, że Zbigniew tam nie pracował, a jedynie przebywał.

Podobno tylko tam pił alkohol. Ale jak? Kiedy do mnie dzwonił, to on pracował. Pokazywał, jak operuje maszynami i jak zajmuje się krowami. Pokazywał też swoje mieszkanie. Za coś dostawał pieniądze - stwierdziła kobieta.

Gdy brat dostał niepokojące zdjęcie, od razu zapytał, co się stało. Wówczas Zbigniew miał przekazać, że spadł z tapczanu na butelkę. Innym przedstawiał odmienne wersje zdarzeń. Mówił też, że nie ma zęba. - Przecież to ewidentnie było pobicie. Nie chciał jednak powiedzieć, co się wydarzyło... - kontynuowała Kozubińska.

Jest łobuziakiem, ale to moje dziecko. Chcę mu pomóc. Jakby nawet stracił pamięć i ktoś by go znalazł, to jestem w stanie po niego jechać, zabrać go i leczyć. Chciałabym wiedzieć, czy syn żyje. Jeśli nie chce wracać, to uszanuję tę decyzję. Chciałabym tylko dostać znak: "mama, żyję"... Może już dawno go nie ma, może już dawno jest pochowany jako "NN" (osoba o nieustalonej tożsamości - red.) - zaznaczyła.

W dniu zaginięcia Zbigniew Kozubiński kontaktował się z bliskimi, ale do rodziców nie dzwonił. Miał jechać do koleżanki, u której chciał nocować. - On się żalił, że został wysadzony, ale zapewniał, że da sobie radę. Trochę się śmiał, że najwyżej przekoczuje tam dwa miesiące i wróci do Polski. Moim zdaniem on myślał, że kierowca, który miał go wieźć, do niego zadzwoni, ale to on czekał na telefon od Zbyszka - mówi matka zaginionego.

29-latek ostatni telefon wykonał do cioci. Przekazał jej, że znajduje się w lesie. Mówił, że jest mu zimno, ale przykrył się ręcznikami, które miał przy sobie. Skarżył się też, że rozładowuje mu się telefon.

Już o 7 był koniec. Nie było z nim kontaktu. Zdążył jeszcze zadzwonić do kolegi, który mówił mu, żeby wysłał pinezkę, to po niego pojedzie. Zbyszek nie chciał pomocy. Mógł jeszcze działać alkohol - twierdzi Katarzyna Kozubińska.

Chciała zabrać Zbigniewa do domu

Zbigniew Kozubiński przed zniknięciem był w Kauflandzie w miejscowości Federsdorf-Vogelsdorf. Matka zaginionego rozmawiała z kobietą, która miała styczność z jej synem. - Dawał jej pieniądze, bo chciał, żeby pomogła mu załatwić jakiś hotel. Wówczas powiedziała, że o 22 kończy pracę, to pójdzie do niej i się zdrzemnie, a później coś razem wymyślą. Jak wychodziła, to go nie było. Czuł się jednak bardzo źle, więc wcześniej go wyprowadziła i wezwała pogotowie. On podobno odmówił przyjęcia pomocy - mówi matka gnieźnianina.

On się bał, ale nie wiem czego. Później podobno powiedział koledze, że żałował, iż nie pojechał pogotowiem do szpitala. Wiemy, że jeszcze kupował sobie jedzenie, a co stało się potem? Nie wiemy - dodaje Kozubińska.

Miał oddalić się w stronę lasku obok sklepu. Matka twierdzi, że niemiecka policja przekazała, że nie przeszuka całego terenu, bo jest zbyt duży.

W maju ludzie z Niemiec skontaktowali się z polską policją, twierdząc, że widzieli go i pomogli dotrzeć do metra Berlinie. Twierdzili, że ten mężczyzna zachowywał się tak, jakby nie do końca wiedział, co się z nim dzieje, a na ręku miał opaskę ze szpitala. Polska policja przekazała te doniesienia Niemcom, którzy podobno ustalili, że to nie był mój syn. Były też sygnały, że był widziany na dworcu w Berlinie w styczniu - ujawnia Kozubińska.

Stanowisko niemieckiej policji

Rzecznik policji, komisarz Stefan Moehwald przekazał nam, że mundurowi "przeprowadzili szeroko zakrojone dochodzenie od momentu zgłoszenia zaginięcia Zbigniewa Kozubińskiego".

W ramach tych działań wielokrotnie przeszukiwano obszar leśny w powiecie Markisch-Oderland oraz sprawdzano liczne szpitale. W śledztwo zaangażowały się także jednostki policji w Krefeld, Hanowerze i Berlinie, gdzie rzekomo miał być widziany. Niestety, jak dotąd nie udało się odnaleźć poszukiwanego. Niemniej jednak dochodzenie wciąż trwa - poinformował w stanowisku przekazanym naszej redakcji.

Polska policja odpowiada

O poszukiwaniach Zbigniewa Kozubińskiego gnieźnieńska policja przypomniała 12 marca br. Po ostatniej publikacji - jak przekazała nam Anna Osińska, oficer prasowy KPP w Gnieźnie - nie napłynęły żadne nowe sygnały. Odniosła się też do wątku rzekomego pobicia.

Fakt pobicia nie został potwierdzony. Według relacji rodziny w dniu, w którym ostatni raz kontaktował się z rodziną, twierdził, że uraz, jaki posiadał, wynikał z upadku z łóżka. Miało to mieć miejsce kilka dni przed zgłoszeniem zaginięcia. Natomiast policja niemiecka potwierdziła, że zaginiony nie korzystał z pomocy medycznej na terenie Niemiec - powiedziała Osińska w rozmowie z o2.pl.

Jednocześnie poinformowała, że "nie ma żadnej hipotezy" dotyczącej zaginięcia Zbigniewa Kozubińskiego. Na pytanie o przeszukanie lasu, w którym miał zniknąć 29-latek, odparła, że "został sprawdzony częściowo przez rodzinę (ponieważ jest bardzo rozległy)".

Nie mamy informacji, czy niemieckie media publikowały komunikaty o zaginięciu, niemniej nagłośnienie tej sprawy przez media (szczególnie niemieckie) jest dla gnieźnieńskich policjantów i rodziny bardzo ważne - może bowiem pomóc w rozwiązaniu zaginięcia Zbigniewa Kozubińskiego - podsumowała rzeczniczka gnieźnieńskiej policji.

Mateusz Domański, dziennikarz o2.pl

Trwa ładowanie wpisu:facebook
Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
Wybrane dla Ciebie
Zełenski: rozmowy z USA są owocne, ale kluczowa pozostaje presja na Putina
Pędził prawie 200 km/h. Pirat drogowy surowo ukarany na trasie S7
Iga Świątek podbija Miami! Rywalka zdemolowana w drugim secie
Zaginiona osada na jeziorze? Sensacyjne odkrycie w Szkocji
Tragiczny wypadek w kujawsko-pomorskim. 17-latek nie miał szans
Skandaliczne zachowanie szkolnego trenera. Internauci oburzeni
Ograł Maltę 6:0. Teraz grzmi w stronę Probierza: "To nie do przyjęcia"
Schronisko w niebezpieczeństwie. Ewakuowano psy
Ma 140 lat i czeka ją przeprowadzka. Latarnia morska musi zniknąć z wybrzeża
Witold Gilarski zaginął w Kolumbii. Córki nie tracą nadziei. "Wierzymy, że tato na nas czeka"
Wymowny gest papieża Franciszka w Rzymie. Wideo poruszyło internautów
Michał Probierz spiął się z dziennikarzem. "Nie może pan wciskać kitu"
Przejdź na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić