Pani Aleksandra Kursa całą sprawę opisała w mediach społecznościowych. Jak relacjonuje, 8 marca otrzymała telefon "od osoby, która przedstawiła się jako reporter TVP Piotr Sułek" z prośbą o stanowisko w sprawie, którą prowadzi.
Prawniczka odmówiła komentarza, oto co dziennikarz TVP zrobił później
Adwokatka odmówiła komentarza powołując się na tajemnicę adwokacką oraz wolę klienta, aby takich informacji nie udzielać.
"Dziennikarz" bardzo nalegał na wytłumaczenie się z podejmowanych w sprawie kroków, jednak bezskutecznie. Mogłoby się wydawać, że odmowa udzielenia komentarza jest zajęciem stanowiska i na tym kończymy - relacjonuje prawniczka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dzień później do kancelarii, w której pracuje pani Aleksandra, miał bez pozwolenia wtargnąć reporter TVP. Mężczyzna domagał się odpowiedzi na swoje pytania.
Do biura, bez zapowiedzi i bez pozwolenia wszedł człowiek, który przedstawił się jako Piotr Sułek, dziennikarz TVP. Osoba ta nie okazała legitymacji służbowej, ja natomiast o to nie prosiłam, wszak jedynym stanowiskiem, jakie zamierzałam zająć, niezależnie od tego, kim był ten człowiek, było to z dnia poprzedniego – nie udzielam żadnych informacji o prowadzonej sprawie. "Dziennikarz" przyjął postawę nieustępliwą, żądając wyjaśnienia przyczyn i podstaw działania w sprawie. Jego pytania były natarczywe, a wypowiedzi prowokacyjne - opisuje adwokatka.
Czytaj także: Mają ich. Robili ohydne rzeczy 14-letnim dziewczynkom
Natarczywego dziennikarza TVP próbował wyprosić z kancelarii kolega adwokatki, inny prawnik. Przepychanki słowne trwały kilkanaście minut. W związku z tym, że reporter TVP nie miał zamiaru opuścić lokalu, na miejsce wezwano policję.
Odprowadziłam Piotra Sułka do drzwi, otrzymawszy przy tym groźbę, że "daje mi 10 minut na wytłumaczenie się". Na klatce schodowej oczekiwało trzech mężczyzn z kamerami. W chwili, gdy chciałam zamknąć drzwi wejściowe "dziennikarz" zastawił je najpierw nogą, następnie całym ciałem mówiąc "chłopaki, nagrywajcie!" po czym zaczął krzyczeć "dlaczego uderzyła (bije) mnie pani drzwiami?". Na tym nasze spotkanie się skończyło - relacjonuje pani Aleksandra.
Prawniczka podkreśla, że "nikt, ale absolutnie nikt: żaden polityk, dziennikarz, śledczy ani żadna inna osoba nie może zmusić adwokata do wyjawienia informacji powziętych w ramach prowadzonego postępowania, czy to w drodze prośby, groźby czy obrzydliwej prowokacji. Tajemnica zawodowa adwokata nie jest dla nas – adwokatów, a dla bezpieczeństwa naszych klientów".
Chciałabym, żebyście mieli świadomość, że realia, w których przyszło nam funkcjonować są przerażające, a prawa obywatelskie są coraz bardziej ograniczane - podsumowała adwokatka.
Pani Aleksandra zamierza zgłosić sprawę odpowiednim organom i służbom.
Zwróciliśmy się do TVP z prośbą o komentarz. Do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi.