Od kilku dni polskie i zagraniczne media rozpisują się o 35-letnim oprawcy Małgorzaty. Mężczyzna przez lata miał przetrzymywać kobietę w pomieszczeniu gospodarczym na posesji rodziców, w małej miejscowości pod Głogowem.
Kobieta odważyła się opowiedzieć o dramacie, gdy trafiła ostatnio do szpitala ze złamanym barkiem. Nie był to jednak pierwszy raz, gdy trafiła do szpitala po pobiciu. Dlaczego nie zwróciła się o pomoc już wcześniej?
Nie mogłam powiedzieć lekarzom prawdy, bałam się, groził mi, że jak się poskarżę, to będzie jeszcze gorzej - wyznała 30-latka portalowi myglogow.pl.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z ustaleń śledczych wynika, że Małgorzata była głodzona, przetrzymywana w ciasnej komórce bez dostępu do wody i światła, oprawca bił ją i wykorzystywał. 35-latek usłyszał prokuratorskie zarzuty i na trzy miesiące trafił do aresztu.
Mężczyzna jest podejrzany m.in. znęcanie ze szczególnym okrucieństwem, połączone ze szczególnym udręczeniem nad 30-letnią kobietą. Mateusz J. nie przyznaje się do winy. Grozi mu do 25 lat więzienia.
Zapytaliśmy autora bloga "Służba Więzienna Okiem Klawisza" co może czekać oprawcę 30-latki, gdy trafi do więzienia.
Myślę, że będzie traktowany ze strony funkcjonariuszy, jak każdy inny, lecz chroniony przed pozostałymi osadzonymi. Raczej trafi do jakiejś słabej celi, do ludzi, którzy dokonali podobnych czynów. Będzie izolowany od tych, którzy nie mają dużo do stracenia - tłumaczy nam mężczyzna, po czym dodaje, że słaba cela to taka, w której nie ma silnych charakterów.
Nasz rozmówca wskazuje też, że wiele będzie zależało od tego, "jak bardzo zdemoralizowany jest sprawca".
Zapytaliśmy, dlaczego zwyrodnialcy są szczególnie chronieni za kratkami? - Bo to służba, a raczej funkcjonariusz jest odpowiedzialny za jego zdrowie oraz życie, gdy przekroczy mury więzienia - odpowiada nasz rozmówca.