Historia osiedla w Łomiankach Dolnych, choć pozornie zabawna, wcale taka nie jest. To kolejny przykład walki deweloperów o każdy metr kwadratowy powierzchni i wykorzystywania dziurawego prawa. Ucierpią na tym mieszkańcy miejscowości.
Przypomnijmy: miejsce, w którym powstaną nieruchomości wyłącznie dla katolików, nazywa się Osiedle Przystań. Położone jest w niewielkich Łomiankach Dolnych. Na fanpage'u osiedla w mediach społecznościowych deweloper dzieli się nie tylko informacjami na temat postępu prac, ale zamieszcza też treści odnoszące się do wiary, modlitwy, a nawet katolickie memy.
Tyle że lokalni mieszkańcy i władze miejscowości przekonują, że deweloper wykorzystuje luki w prawie. O co chodzi w tej awanturze?
"Osiedle grzechu warte"
To jest osiedle grzechu warte. Inwestor wmurował różańce w fundamenty, jednak okrada Łomianki z przestrzeni i zieleni. Buduje 6 razy więcej niż zakładają nasze plany miejscowe, nasza infrastruktura nie jest na to gotowa. Inwestor nie będzie partycypował w budowie dróg, szkół i przedszkoli dla swoich nabywców. Inwestor prywatyzuje zyski, a koszty są uspołeczniane - mówi o2.pl Janusz Skonieczny, radny rady miejskiej w Łomiankach i wiceprzewodniczący Komisji Planowania i Zagospodarowania Przestrzennego.
Skonieczny, który mocno zaangażował się w sprawę, wskazuje na bierność organów samorządowych. Tłumaczy, że miejscowe plany zakładają zabudowę ekstensywną na działkach o powierzchni 2 tys. m kwadratowych — taka jest minimalna wielkość działki budowlanej. Jednak powiat rozumie to tak, że można zbudować dowolną liczbę budynków na działce, o ile jest większa niż wspomniane 2 tys. m kw.
Luka w prawie
Problem leży w niejasnym prawie, pozwalającym obchodzić istniejące przepisy. Inwestorzy występują o pozwolenia na budowę zespołów budynków, a następnie dzielą działki na podstawie art. 95. o gospodarce nieruchomościami, który pozwala na podział "niezależnie od ustaleń planu miejscowego".
Uważamy, że intencją ustawodawcy nie było umożliwienie deweloperom obchodzenie planów miejscowych, a umożliwienie np. rodzeństwu dziedziczącemu nieruchomości na ich podział. Deweloper już na etapie planowania inwestycji zakłada wykorzystanie tych przepisów - mówi dalej Janusz Skonieczny.
Ocenia, że zdaniem lokalnych władz jest to niezgodne z prawem. Ale tu pojawia się kolejny kruczek prawny: ani sąsiedzi, ani Gmina Łomianki nie są stroną postępowań o pozwolenie na budowę, dlatego nie mogą ich zaskarżyć, ani przedstawić swojej argumentacji przed sądem.
Będzie gęsto
Także sołtys Łomianek Dolnych Ewa Krzyżowska twierdzi, że zapisy planu będą przez inwestora obchodzone.
Minimalna wielkość działek w sołectwie to 2 tys. m kw. na dom, podczas gdy na stronie osiedla oferuje się domy na działkach np. 220 m kw., czyli prawie dziesięć razy mniejszych. W materiałach inwestora zapowiedziany jest już kolejny etap osiedla, o którym w dokumentach złożonych do starostwa nie ma w ogóle mowy. Wygląda na to, że inwestor wykorzysta maksymalną powierzchnię do zabudowy już w pierwszym etapie osiedla, o zamiarze budowy kolejnego etapu osiedla milczy w dokumentacji w starostwie, podczas gdy pisze o tym otwarcie chociażby na stronie osiedla. W efekcie zamierza tu wybudować kilka razy gęściej na działkach drastycznie mniejszych niż przewidziano w planie miejscowym - mówi urzędniczka w rozmowie w o2.pl.
Tłumaczy, że część deweloperów, w tym inwestor osiedla Przystań, nie bierze pod uwagę, iż koszty zagęszczenia zabudowy poniosą mieszkańcy tej okolicy. W efekcie, jak przekonuje, na osiedle wprowadzą się mieszkańcy, którzy będą oczekiwali od gminy miejsc w przedszkolach, dróg, czy innej infrastruktury, na którą gmina powinna mieć pieniądze i czas jej na realizację.
- Gmina planuje zgodnie z zapisami planów miejscowych, nie jest w stanie zapewnić kilka razy bardziej wydolnej infrastruktury z dnia na dzień. Drogi czy miejsca w już przepełnionych przedszkolach planuje na wiele lat do przodu - mówi sołtys Krzyżowska.
Dodaje, że o fakcie budowy osiedla mieszkańcy miejscowości dowiedzieli się z mediów. Nikt nie konsultował z nimi planów budowy największego osiedla w całym sołectwie, w dodatku niezgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego.
Podjęliśmy próbę kontaktu z deweloperem. Zadzwoniliśmy pod numer podany na stronie, ale usłyszeliśmy, że stawiamy pytania z tezą. W rozmowie telefonicznej poproszono nas o kontakt z rzeczniczką prasową, ale numeru kontaktowego nie podano. W końcu, po kolejnych próbach kontaktu, otrzymaliśmy wskazanie, by kontaktować się drogą mailową.
Wysłaliśmy więc cztery konkretne pytania, m.in. o to, czy deweloper zamierza nadal dzielić działki przeznaczone pod inwestycję. Do momentu publikacji nikt na nie nie odpowiedział, a kolejne próby kontaktu spełzały na niczym.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.