Pierwsze doniesienia pojawiły się jeszcze w marcu. Burmistrz z Nowego Jorku opowiedział o młodym mężczyźnie, który trafił do szpitala w stanie krytycznym, ale nie miał wcześniej żadnych schorzeń. Stwierdził wtedy, że przyczyną tak postępującej choroby musi być e-papieros, którego palił pacjent.
Równocześnie przeprowadzono badania w USA, Chinach oraz Korei Południowej. Ustalono wtedy, że papierosy mogą mieć wpływ na zakażenie koronawirusem. Teraz naukowcy z San Francisco dokonali analizy 19 publikacji z tych państw. Doszli do wniosku, że u 30 proc. zakażonych koronawirusem palaczy rozwinęła się ostra forma COVID-19.
W grupie osób niepalących tylko 17 proc. pacjentów miała ostry przebieg COVID-19. Jak donosi NBC News, palacze są także 1,45 razy bardziej narażeni na powikłania, które mogą się pojawić później.
Zobacz takze:Polski pacjent "zero" o zakażeniu koronawirusem i nagłej popularności
Metaanaliza wykazała związek pomiędzy paleniem, a rozwojem COVID-19. Palenie i korzystanie z e-papierosów zwiększa ryzyko ostrych infekcji płucnych z powodu uszkodzeń górnych dróg oddechowych - wyjaśniają badacze.
Eksperci nie odpowiadają jednak na wszystkie pytania. Wciąż nie wiadomo, jak palenie wpływa na samo zakażenie. W badaniach wzięły udział tylko osoby już zakażone, przez co nie było możliwości sprawdzenia czy papierosy zwiększają prawdopodobieństwo złapania koronawirusa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.