Na piątkowej konferencji w siedzibie WHO w Genewie przedstawiciele organizacji przestrzegali przed lekceważeniem pandemii w krajach, gdzie sytuacja zdaje się wracać do normy. Ludzie powinni nadal przestrzegać norm bezpieczeństwa, a władze kontynuować testy.
W niektórych krajach świata widzimy ponowny wzrost zachorowań. Nie chodzi mi tylko o Europę. Gdy zdejmowane są obostrzenia i łagodzone są normy bezpieczeństwa, ludzie rozumieją to jako: "Dobrze, to koniec". Ale to nie koniec, nie będzie go, dopóki wirus będzie utrzymywał się gdziekolwiek na świecie - mówiła rzecznik WHO Margaret Harris.
Innymi słowy, zdaniem WHO powinniśmy wciąż przestrzegać zasad takich jak dystans społeczny minimum 1-1,5 metra, regularnie myć lub odkażać ręce i nie dotykać nimi okolic nosa i ust. Nie powinniśmy nadal też spotykać się w zbyt dużych grupach ludzi.
Czytaj także:
Epidemia koronawirusa na świecie
Harris przypomniała też, że epicentrum koronawirusa pozostają obie Ameryki. Nawiązała do protestów w USA związanych ze śmiercią George'a Floyda. Ostrzegła demonstrujących przed lekceważeniem zagrożenia. Jak stwierdziła, rozumie, że ludzie pragną wyrazić swój gniew, lecz wciąż powinni o chronieniu siebie i innych przed zarażeniem.
Na całym świecie potwierdzono już 6,7 miliona infekcji wirusem SARS-CoV-2, z czego około 400 tysięcy zakończyło się śmiercią. Zdecydowanie najwięcej ofiar i zakażonych jest w USA, gdzie odnotowano 1,9 miliona przypadków i ponad 110 tysięcy śmierci.
W ostatnich dniach najwięcej zarażonych przybywa jednak w Brazylii (tylko wczoraj było to 31 tysięcy nowych diagnoz). W czwartek zmarło tam też ponad 1400 osób, czyli więcej niż w Stanach Zjednoczonych. Tempa nabiera również epidemia w Indiach oraz Pakistanie, a powoli ustępuje w Rosji.
Zobacz także: Długi weekend, procesje i pielgrzymki. Szumowski apeluje do kościołów i obywateli
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.