Michał z trójmiejskich dworców znalazł sposób na szybką gotówkę - oszustwo. Po kilku miesiącach jego "działalności" ofiary zebrały się w mediach społecznościowych, by wyżej wspomniany oddał im pieniądze, a inni nie dali się złapać. Historię opisała "Gazeta Wyborcza" na podstawie opowieści poszkodowanych.
Czytaj także: Dramat pod Iławą. Zginął na oczach żony i trójki dzieci
To, co nas łączy, to podobny schemat, różne są tylko miejsca, są oszukani z Sopotu, ale i z Gdańska. Wszystkich złapał na tym, że się gdzieś spieszyli, ale chcieli pomoc, nie mieli czasu na to, żeby włączyła się im czerwona lampka - czytamy w relacji Mariusza, który postanowił zebrać resztę oszukanych.
Michał miał zaczepiać śpieszących się podróżnych z prośbą o pożyczkę. Pokazywał niedziałające karty, a za parę minut miał mieć FlixBusa do innego miasta. Zostawiał do siebie kontakt, pokazywał nawet dowód. Później słuch o nim zaginął, a w sieci można było znaleźć już "jego" numer, który ofiary podają jako przestrogę. Kto pożyczył pieniądze, na próżno może szukać kontaktu z Michałem.
Pokrzywdzeni informowali, że pożyczyli nieznanemu mężczyźnie pieniądze, który następnie nie zwrócił im pożyczonej gotówki. Czynności w tych sprawach były prowadzone w kierunku przestępstwa oszustwa - mówi podinsp. Magdalena Ciska z KMP w Gdańsku.