Okazuje się, że zjawisko nieodwoływanych wizyt jest coraz szersze. "Gazeta Pomorska" informuje, że w jednym z bydgoskich centrów medycznych w ciągu jednego dnia 8 osób nie przyszła na umówioną wizytę okulistyczną.
Tego typu postępowanie utrudnia korzystanie ze świadczeń medycznych. Pacjenci wstrzymują bowiem miejsce osobom, które naprawdę chciałyby podjąć leczenie u danego specjalisty.
Pytani przez nas Polacy są zirytowani postępowaniem niektórych pacjentów. Mówią wprost, że wstrzymywanie miejsc u specjalistów wydłuża czas oczekiwania na wizytę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przez takie osoby muszę czekać na wizytę u lekarza do 2025 roku. Gdyby każdy odwoływał wizyty, kolejki z pewnością by się zmniejszyły. Raz okazało się, że przyjęto mnie do placówki w ciągu dwóch tygodni, kiedy zwykle czekałam kilka miesięcy. Dlaczego? Bo jeden pacjent legalnie odwołał wizytę telefonicznie – tłumaczy pani Krystyna z Torunia.
Z kolei pani Janina nazywa postawę pacjentów "skandalem". Tłumaczy, że w jej opinii powinni oni płacić za niesubordynację.
To skandal. Tacy ludzie powinni płacić za swoje wizyty i być karani. Przez to nie mogę się dostać do lekarza – mówi nam kobieta, która podkreśla, że 'sama korzysta z poradni, ale robi to sumiennie'.
Jak zdyscyplinować niesfornych pacjentów? Pomysły są różne.
Czy karanie pacjentów ma sens? We Francji wprowadzono kary za nieodwołane wizyty, które się nie odbyły. Niesforni pacjenci muszą zapłacić 5 euro grzywny. Niewysoka opłata ma ich zdyscyplinować. Na podobny pomysł wpadli Czesi.
Na to, jak rozwiązać problem w Polsce pomysłów jest wiele. Pytani przez nas pacjenci uważają, że "dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie łatwego systemu rezygnacji z wizyt".
Dobrze by było, jakby placówki uruchomiły linię telefoniczną lub maila do rezygnacji. Wskazana byłaby też "przypominajka" np. w formie SMS dwa dni przed wizytą. Ciekawym pomysłem jest też symboliczna kaucja, powiedzmy w wysokości 10 złotych. Wtedy ludzie lepiej pilnowaliby terminu, a niewykorzystana wizyta wiązałaby się z przepadkiem pieniędzy – mówi o2.pl pani Joanna.
Pojawiają się głosy, że problem rozwiązałaby informatyzacja polskiej służby zdrowia. Wtóruje im Katarzyna Sójka. Była minister zdrowia w rządzie Mateusza Morawieckiego i lekarka, jednocześnie nie jest zwolenniczką karania pacjentów.
Zobacz również: Jak Zbigniew Ziobro dowiedział się o chorobie? "Patologia"
Moim zdaniem jednym z rozwiązań tego problemu jest rozbudowany system e-rejestracji, który umożliwia swobodne rejestrowanie się na wizyty i odwoływanie ich - tak, jak ma to miejsce w prywatnych placówkach. To klucz do sukcesu. Na dalszym etapie można pomyśleć o kaucjach czy opłatach, ale nie sądzę, że należy karać dodatkowo pacjentów. Najpierw ułatwmy im rejestrację i odwołanie wizyty u lekarza – wskazuje posłanka PiS.
Problem widzi też inny były minister zdrowia, przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia i lekarz, Bartosz Arłukowicz z Koalicji Obywatelskiej. W jego opinii "parlamentarzyści będą musieli w końcu zająć się tym tematem".
Na pewno problem tzw. pustych wizyt wpływa na wzrost kolejek do specjalistów. Będziemy musieli się nad nim pochylić. Nie chcę jednak mówić o konkretach i wypowiadać się za posłów. Komisja Zdrowia prędzej czy później będzie musiała jednak pochylić się nad tym problemem – mówi Arłukowicz w rozmowie z o2.pl.
Obydwoje są zgodni co do tego, że coraz więcej pacjentów lekkomyślnie podchodzi do kwestii odwoływania wizyt. Na ten moment nie wiadomo jednak, kiedy sprawa trafi pod obrady parlamentarnej Komisji Zdrowia. Dodajmy, że o problemie tzw. pustych wizyt mówiła również minister zdrowia Izabela Leszczyna.
Czytaj także: Ginekolożka z zarzutami pomocnictwa w przerywaniu ciąży. Pacjentki: "Łamane są prawa człowieka"
W lutym 2024 roku Leszczyna w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" zobowiązała się do rozwiązania tego problemu. Minister zdrowia zapowiedziała, że "lekarze dostaną swoim asystentów, którzy odciążą medyków od spraw niemedycznych, w tym będą m.in. dbać o potwierdzanie i odwoływanie wizyt". Pomysł nie wszedł jeszcze w życie.
Jak duża jest skala tego postępowania? Katarzyna Sójka mówi, że nieodwoływanie dotyczy "ogromnej liczby wizyt".
Brak odwoływania wizyt to spory problem. W okresie, gdy byłam ministrem zdrowia, powołałam zespół, który miał zbadać problem dostępu do specjalistów. Z szerokiego raportu wynika, że w Polsce nie realizuje się kilka milionów wizyt lekarskich, co stanowi 10 procent ogółu – tłumaczy w rozmowie z o2.pl posłanka PiS.
NFZ podaje z kolei, że "w 2023 roku przepadło prawie 1,3 miliona wizyt" w całej Polsce.
W 2023 r. Narodowy Fundusz Zdrowia wysłał blisko 12 milionów SMS-ów z przypomnieniem o wizycie do specjalisty, badaniu czy hospitalizacji. Usługa jest realizowana dla pacjentów z całej Polski. Powiadomienie na telefon ma zmniejszyć skalę nieodwołanych wizyt. W 2023 r. przepadło prawie 1,3 miliona wizyt na NFZ - przekazał nam Paweł Florek, dyrektor Biura Komunikacji Społecznej i Promocji NFZ.
Florek odniósł się też do wyników kampanii "Odwołuję. Nie blokuję". Ta miała uświadamiać pacjentów o skutkach nieodwoływanych wizyt.
Szacujemy, że m.in. dzięki naszym wiadomościom SMS i wsparciu dla kampanii "Odwołuję. Nie blokuję" skala nieodwołanych wizyt w systemie publicznym zmniejszyła się o ok. 100 tys., porównując 2022 i 2023 r. - wskazuje dyrektor NFZ.
Nieodwoływanie wizyt przez pacjentów nie jest oczywiście jedyną przyczyną problemu dostępu do lekarzy - w wielu specjalizacjach jest też po prostu za mało lekarzy.